1.01.2017

Rozdział 49

                                                          *Oczami Agaty*

Jakieś dziesięć minut temu wyszłam z domu i kieruję się w stronę biblioteki, do której uczęszczam już ponad tydzień i bardzo miło spędza mi się tam czas, z panią Judith.
Dzisiaj mija dokładnie jedenaście dni, od kiedy nie kontaktowałam się z Harry'm, ani go nie widziałam i przyznaję, że było mi naprawdę ciężko przez ten czas. Nie płakałam, lecz chodziłam przybita i po prostu nie wiedziałam co mam dalej z sobą zrobić, mimo, że sporo rysowałam, chodziłam do biblioteki, w której ostatnio spędzam naprawdę sporo czasu.
Louis przyjechał do mnie kilka godzin, po mojej kłótni z Harry'm i próbował mnie pocieszyć, a ja jak zwykle udawałam, że to wszystko mnie nie rusza i, że mam kontrolę nad swoimi uczuciami, chociaż wcale tak nie było. Ale cóż, taka już jestem.
Tydzień temu zadzwoniłam do moich rodziców i powiedziałam im o Harry'm, o naszym związku oraz mniej więcej o kłótni. Byli zaskoczeni, zdezorientowani i nieco wkurzeni, ale też cieszyli się i życzyli mi z nim szczęścia, chociaż już sama nie wiem czy to szczęście jeszcze mi się przyda.
Szczerze mówiąc to jakoś nie wierzę w to, że Harry tak nagle się zmieni i nawet jeśli się pogodzimy, to wiem, że między nami nie będzie tak, jak wcześniej. Zranił mnie i wiem, że nie będę w stanie tak nagle o tym, wszystkim zapomnieć i traktować go jak jeszcze ponad tydzień temu.
Nawet powoli zaczynam godzić się z tym, że nie będziemy razem, że Harry się nie zmieni, a wszystko, co razem przeżyliśmy zostanie stracone.
Naprawdę nie chcę tego, wszystkiego tak po prostu zakończyć, lecz nie dam sobą pomiatać i jeśli Harry tego nie zrozumie, to przykro mi, ale będziemy musieli się rozstać. Mimo, że naprawdę chciałabym spędzić ten tydzień z nim, przytulać go, tak mocno, jak potrafię, całować jego wargi najczulej, jak tylko potrafię, słuchać jego, chrypowatego głosu i patrzeć jak śpi, kiedy budzę się przy nim rano, lecz jeśli Harry się nie zmieni, nasz związek będzie musiał się zakończyć.
Ostatnio rozmyślałam co tak naprawdę czuję do Harry'ego, ponieważ już od dłuższego czasu zaczęłam czuć do niego coś większego niż to, że mi na nim zależy. Przykładem jest, to że chciałam spędzić z nim święta, znając go zaledwie trzy tygodnie i z góry zakładając, że do tego czasu będziemy razem, będziemy szczęśliwi i pomiędzy nami wszytko będzie układać się wręcz wspaniale. Nawet nie dopuszczałam do swoich myśli tego, że możemy się pokłócić i nie rozmawiać ze sobą przez dziesięć dni. Sama nie wiem czy to moja naiwność i nadmierne zaufanie Harry'emu, czy zapomnienie o jego, agresywnej naturze oraz przeliczenie moich oczekiwań wobec niego i jego przemiany względem mnie. Ale nigdy nie spodziewałabym się, że chłopak potraktuje mnie w taki sposób i tak się zachowa, po tym co między nami się wydarzyło.
Cholera, ostatnio nie panuję nad swoimi myślami, kiedy chcę spokojnie pomyśleć o czymś przyjemnym, do mojej głowy napływają wspomnienia, które wzbudzają we mnie irytacje. Nie wiem dlaczego się tak dzieje i nie wiem dlaczego już nie potrafię panować nad tym, nad czym myślę, ale chcę żeby się to skończyło.
Wracając do moich uczuć co, do Harry'ego, musiałam po prostu wiedzieć ile ten chłopak dla mnie znaczy i czy warto jeszcze walczyć o niego i o ten związek.
Wiem, że cholernie mi na nim zależy, że jest dla mnie cholernie ważny, że przy nim czuję się tak szczęśliwa, jak nigdy się nie czułam i, że chcę być zawsze blisko niego. Mimo tego i tak sądzę, że to za mało, żeby opisać moje uczucia co do jego osoby, ponieważ wiem, że Harry jest dla mnie jeszcze ważniejszy.
Czy to możliwe, że najzwyczajniej kocham tego chłopaka?
Popycham szklane drzwi biblioteki i wchodzę do ciepłego wnętrza, które pachnie książkami, kawą oraz drewnem. Rozglądam się po dosyć sporym pomieszczeniu, z ciemno dębowymi regałami, w poszukiwaniu niskiej sylwetki pani Judith. Rozglądam się także po półpiętrach, które znajdują się po bokach biblioteki, lecz nigdzie jej nie zauważam. Ściągam swój, czarny płaszcz i zawieszam na oparciu jednego z krzeseł, które znajdują się przy każdym z czterech stołów, na samym środku biblioteki. Kieruję się po schodach na półpiętro, żeby dokończyć to, co zaczęłam wczoraj, czyli wycieranie książek z kurzu, następnie układając je tematycznie na półkach.
Mimo, że jest to dosyć spora biblioteka, jest tutaj dużo książek i sporo tutaj sprzątania i roboty, to lubię tutaj przychodzić i doprowadzać to miejsce do porządku. Uwielbiam także spędzać czas z panią Judith, która jest naprawdę mądrą i oczytaną kobietą.
Zdziwiło mnie w niej  to, że mimo iż starałam się jak mogłam ukryć, to że targa mną pełno, niechcianych emocji, po kłótni z Harry'm, zauważyła, że jestem przybita. Opowiedziałam jej wtedy o kłótni, o naszym związku i ogólnie o Harry'm. Sama nie wiem skąd wtedy wzięła się we mnie ta wylewność, do praktycznie obcej mi osoby..
- Jesteś już kochanieńka. - słyszę miły głos starszej kobiety, która wychodzi ze składzika. - Nie usłyszałam jak wchodzisz. - mówi i stawia dwa kubki z kawą na ladzie ciemnego, dużego biurka.
- Dzień dobry pani Judith. - uśmiecham się do niej i szybko schodzę na dół, następnie podchodzę do biurka i biorę parujący napój do swoich rąk.
Już pierwszego wieczoru, kiedy tutaj przyszłam, pani Judith czekała na mnie z kawą, co było naprawdę miłe i urocze z jej strony.
- Słuchaj kochanieńka. Dzisiaj przyjedzie kurier z nowymi książkami. - mówi i spogląda na monitor komputera.
- W porządku, mogę je poukładać. - wzruszam ramionami i upijam łyk kawy. - Co to za książki? .
- Praktycznie wszystkie, to romansidła. - odpowiada i zaczyna jeździć swoimi oczami po monitorze.
- Dlaczego akurat taki rodzaj książek? - pytam, spoglądając na pomarszczoną twarz kobiety.
- Ponieważ to właśnie je najbardziej lubię. - odpowiada, nadal szukając czegoś w komputerze. - Miłość to piękne uczucie, które towarzyszy każdemu człowiekowi w mniejszym lub większym stopniu. To szczęście, które jest potrzebne do życia jak powietrze, bez miłości żaden człowiek nie mógłby normalnie funkcjonować ani zachować jasności umysłu przez dłuższy czas. - mówi, spoglądając na mnie jakby chciała mi coś uświadomić. - Lecz miłość wiąże się także z nieszczęściem, poświęceniem, cierpliwością oraz chęcią do przyjęcia jej do swojego serca oraz umysłu. Żeby kogoś kochać, nie trzeba tego chcieć, czy od razu wiedzieć, że jest się w danym momencie zakochanym, lecz po czasie i tak pojawia się świadomość, że kogoś kochasz. Z tym nie da się walczyć. - dodaje i z powrotem zwraca swoją głowę w kierunku monitora.
Pani Judith spytała się mnie kiedyś co tak właściwie czuję do Harry'ego. Powiedziałam jej, że mi na nim zależy, że jest dla mnie ważny i tym podobne, a ona tylko pokiwała głową i więcej nie wracała do tego tematu, co mnie nieco zdziwiło, ale wiedziałam, że ma coś konkretnego na myśli.
- To słowa mojego męża, kiedy pierwszy raz wyznawał mi miłość. - uśmiecha się lekko sama do siebie. - Dałabym wszytko, żeby poznać go jeszcze raz i od początku się w nim zakochać. - podnosi rękę z komputerowej myszki i zaplata swoje palce na uszku od kubka z kawą. Upija łyk napoju i spogląda na widok za szybą.
Mąż pani Judith zmarł pięć lat temu na zawał. Powiedziała mi o tym tydzień temu, kiedy pomagałam jej układać książki o miłości, które zajęły cały regał. Bardzo go kochała i przez długi czas nie mogła pogodzić się z jego śmiercią. Opowiedziała mi także jak się poznali, jaki on był, jak bardzo się kochali. Ich historia była naprawdę piękna i wzruszająca, niczym z wspaniałej książki, której niestety nie będę miała okazji przeczytać, chociaż naprawdę bym tego chciała.
- Bardzo mi przykro. - mówię, patrząc na jej, zamyślaną twarz.
- Nie musisz mnie pocieszać kochanieńka. - uśmiecha się lekko. - Kiedyś ponownie się z nim spotkam i będziemy żyć razem wiecznie. - spogląda na mnie. - Wiem to. - szeroko się uśmiecha, co odwzajemniam.
- Powinnam wrócić do pracy. - mówię, upijając ostatni łyk. - Chcę skończyć, zanim kurier przyjedzie. - dodaję, a pani Judith lekko kiwa głową.
Odchodzę od biurka i wracam na półpiętro, od razu biorąc ścierkę i zaczynam przecierać okładki książek, które układam na poszczególne kupki. Największa z nich to fantastyka, jest jeszcze z kryminałami, horrorami i jeszcze jakieś edukacyjne.
Pani Judith posiada naprawdę dużą kolekcję wszelakich, ciekawych książek, które chciałabym przeczytać, lecz obawiam się, że nie zdołam tego zrobić przez całe moje życie. Kobieta powiedziała, że przeczytała je praktycznie wszystkie, oprócz encyklopedii i jakichś edukacyjnych oraz naukowych egzemplarzy. To naprawdę wspaniałe, że ta sześćdziesięcioletnia kobieta przeczytała setki książek i nadal to kontynuuje, zamawiając następne historie jednocześnie dla siebie oraz dla użytku ludzi, którzy przychodzą do tej, wspaniałej biblioteki.
To miejsce ma swój, niesamowity charakter i klimat, a podkreślają to ciemnobrązowe meble, kremowe ściany, schody z ciemnego drewna i półpiętra oraz liczne regały pełne książek. Uwielbiam to miejsce.
W moje ręce trafia książka z okładką, która przedstawia przytulających się do siebie, zapewne zakochanych, a na samej jej górze widnieje romantyczny tytuł.
Od razu do mojej głowy uderza obraz Harry'ego, na co wzdycham i przecieram jej okładkę już brudną ścierką i układam na stertę z romansidłami.
Cholernie brakuję mi Harry'ego i naprawdę chciałabym, żeby między nami było już w porządku, chociaż nie mam pojęcia kiedy się znowu zobaczymy i czy w ogóle się zobaczymy.
Najchętniej poszła bym do niego, gdziekolwiek teraz jest, przytuliła go i powiedziała, że wszystko jest w porządku, chcąc, żeby było tak, jak wcześniej, lecz nie mogę tego zrobić. On musi zrozumieć, że nie może mnie tak traktować, że nie może mną kontrolować, dopiero potem mogę próbować to, wszytko naprawić. No właśnie, mogę próbować
Mam tylko nadzieję, że Harry będzie chciał jeszcze o nas walczyć, bo im więcej dni mija, tym bardziej mam ku temu wątpliwości, tak samo jak mam wątpliwości czy jeszcze mu na mnie zależy. Sama nie wiem dlaczego tak myślę i jeszcze bardziej się takim myśleniem dołuję.
Najwyraźniej tak musi być.
Pani Judith, tym, że zacytowała słowa swojego męża, szczerze mówiąc namieszała mi w głowie. To prawda, że nie trzeba chcieć się w kimś zakochać, czy nie trzeba wiedzieć, że jest się zakochanym, żeby właściwie czuć coś tak wielkiego, do danej osoby.
Tylko czy ja pałam tak ogromnym uczuciem do tego chłopaka o pięknych, zielonych oczach i długich lokach? Czy to w ogóle możliwe, żeby zakochać się w jakiejkolwiek osobie w cztery tygodnie, żeby zakochać się w kimś, kto traktuje mnie czasem w podły sposób i swoim zachowaniem doprowadza mnie do smutku, płaczu i gniewu?
Uderzam się otwartą dłonią w czoło.
Dlaczego skupiam się tylko na negatywach, skoro pozytywów jest dużo więcej? Przeżyłam z nim tyle, wspaniałych, emocjonujących i ważnych dla mnie chwil... Cholera.
Kiedy tak o tym teraz myślę i im dłużej o tym myślę, to coraz bardziej uświadamiam sobię, że najzwyczajniej kocham Harry'ego.
Siadam na krześle i opieram swoje czoło na ręce.
Wiem, że świadomość tego, że go kocham, powinna mnie cieszyć, lecz w tej chwili czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej. Bo co jeśli Harry się nie zmieni, a my do siebie nie wrócimy? Co powinnam zrobić w tej sytuacji? Próbować walczyć o ten związek, czy nie patrzeć na moje uczucia co do tego człowieka i zostawić to tak, jak jest?
Cholera, nie mam pojęcia co o tym myśleć.
A co jeżeli jednak już mu na mnie nie zależy i już nigdy go nie zobaczę? Kilkanaście dni to jednak sporo czasu, żeby przekonać się, że nie tęskni się za daną osobą i, że tak naprawdę ona nic dla nas nie znaczyła. Co jeżeli tak jest... jeżeli Harry poczuł coś takiego?
Cholera, cholera, cholera.
- Kurier dopiero wyruszył, będzie za jakieś pół godziny. - głos pani Judith wyrywa mnie z moich drastycznych zamyśleń.
- Dobrze. - odpowiadam, oczyszczając gardło, następnie wstaję z krzesła i szybko zabieram się za czyszczenie reszty książek, chcąc odwrócić uwagę od moich, drastycznych rozmyślań.

                                                                    ***

Układam ostatnią książkę na półce, następnie schodzę z drabiny i podchodzę do pani Judith, która właśnie układa czasopisma na każdym z czterech stolików.
Już od kilku dni nikt tutaj nie przychodził z wyjątkiem mnie, czego zupełnie nie rozumiem. Przychodzenie do tak cudownej biblioteki powinno być dla każdego przyjemnością i każdy powinien chcieć tutaj przychodzić, zwłaszcza w takie wieczory jak ten.Zakładam, że pani Judith musiała czuć się tutaj samotna, kiedy zupełnie nikogo tutaj nie było, a ona siedziała przed komputerem i zamawiała kolejne książki. Muszę wymyślić coś, żeby przychodziło tutaj więcej ludzi. Może jakieś świąteczne dekoracje, które jeszcze bardziej wpędzą ludzi w ten biblioteczny nastrój?
- Kiedy ma przyjechać ten kurier? - pytam stając tuż za niską kobietą.
- Już powinien być kochanieńka. - odpowiada i odwraca się do mnie.
- Poczekam. - uśmiecham się do niej, co kobieta odwzajemnia. - Mogę wiedzieć jak spędzi pani święta? - pytam niepewnie.
- Moja córka przyjeżdża do mnie. Mieszka w Stanach z moimi dwoma wnukami i mężem. - odpowiada kierując się w stronę biurka. - Powinnam zabrać się za kupowanie prezentów. - mówi i siada na skórzanym, brązowym fotelu.
Ja też powinnam zacząć myśleć nad prezentami dla moich bliskich. Rodzice, rodzeństwo, babcia, Paula, pan Pilarski, do tego w tym roku doszedł Louis, Matt, pani Judith, no i oczywiście Harry.
Co by pomiędzy nami nie było, to i tak chcę  wręczyć mu jakiś, wyjątkowy prezent, ponieważ wiem, że powinnam, zwłaszcza po tym, o czym dowiedziałam od niego ostatnio.
Słyszę dzwonek, który oznacza, że ktoś wszedł do biblioteki, spoglądam w tamtą stronę i widzę młodego mężczyznę z krótkim zarostem w pomarańczowej kurtce.
- Dzień dobry Judith. - odzywa się mężczyzna i macha do kobiety, która odwzajemnia gest.
- Dzień dobry Malcolm. - kobieta odzywa się z uśmiechem.
- Ciężki ten karton. - mówi wskazując na szary pakunek w swoich rękach.
- Domyślam się kochanieńki. - odpowiada i odwraca  się do niego.
- Gdzie go postawić? - pyta, a kobieta wskazuje na podłogę, wiec mężczyzna odwraca głowę w tamtą stronę, podnosząc swój wzrok na mnie. - Nie zauważyłem cię. - mówi i robi kilka kroków w moją stronę. - Jestem Malcolm. - stawia karton na drewnianych panelach i podchodzi do mnie, wyciągając dwoją dłoń do uścisku.
- Agata, miło mi. - łapię jego rękę, a chłopak lekko nią potrząsa.
- Powinienem już jechać, mam do rozwiezienia jeszcze kilka paczek. - zabiera swoją rękę i odwraca się do pani Judith.
- Kiedy mogę się ciebie spodziewać kochanieńki? - pyta kobieta.
- Niebawem. Widziałem, że zamówiłaś kilka ciekawych książek. - mówi i podaje jej jakąś kartkę, którą pani Judith podpisuje.
- W takim razie do zobaczenia. - uśmiecha się do niego ciepło, co mężczyzna odwzajemnia, następnie kieruje się do drzwi i otwiera je.
- Do widzenia. - mówi krótko i wychodzi z biblioteki.
- Uroczy chłopak. - mówi kobieta i odwraca się w stronę monitora. - Pasowalibyście do siebie, gdybyś nie miała narzeczonego, . - mówi, a z moich ust wydostaje się kaszel. Nie mogę uwierzyć, że pani Judith to powiedziała.
-  Harry nie jest moim narzeczonym, ja w ogóle nie wiem, czy będziemy razem. - mówię, chrząkając i ignorując to, co kobieta miała zamiar powiedzieć.
 Staruszka spogląda na mnie z uśmiechem i ściąga okulary z swojego nosa.
- Będziecie razem kochanieńka. - mówi z taką pewnością w głosie, że praktycznie jestem skłonna jej uwierzyć.
- Skąd pani to wie? - pytam i podchodzę do niej.
- Żyję już na tym świecie prawie sześćdziesiąt-jeden lat. - odpowiada, spoglądając na mnie. - Uwierz mi kochanieńka, że wtedy życie było trudniejsze niż teraz i nie takie problemy przyszło mi rozwiązywać. - dodaje.
- Chciałabym być taka pewna jak pani w tej sprawie. - mówię, wzdychając.
- Posłuchaj mnie kochana. Jeśli ten twój Harry naprawdę coś do ciebie czuje, to prędzej, czy później wróci, a jeśli wróci, to po wszystkim wasza miłość będzie jeszcze silniejsza i prawdziwsza niż przed waszą kłótnią. - tłumaczy z powagą.
- Miłość, to chyba za dużo powiedziane, jeśli chodzi o naszą relacje. - mówię.
- Nie oszukujmy się kochanieńka. - uśmiecha się lekko. - Uwierz mi, że z tym nie da się walczyć. - mówi i szeroko się uśmiecha. - Nie komplikuj tego jeszcze bardziej i powiedz co do niego czujesz. To będzie jego wybór czy chce być z tobą, akceptując twoje potrzeby, czy woli zostać samotnym egoistą. - dodaje. - Może jestem starą, staromodną babcią, i to mój mąż zabiegał o moje względy, ale wiem kiedy to kobieta powinna przejąć inicjatywę, jeśli chodzi o miłość.
- Sugeruje pani, że kocham Harry'ego?
- Ja to wiem i ty też o tym doskonale wiesz. - jej słowa wprawiają moją głowę w natłok myśli.
- Powinnam wypakować ten karton. - mówię słabym tonem, a kobieta kiwa głową.
Podchodzę do sporego pudła i próbuję podnieść je na stół, niestety nie daję rady, siadam na podłodze, zaczynając męczyć się z taśmą klejącą.

                                                                    ***

Po dwóch godzinach pieczątkowania, wypisywania i układania około setki książek na odpowiednich półkach, zmęczona siadam na jednym z krzeseł i opieram swoje czoło o blat stołu.
Mimo, że jest przed osiemnastą, a trzy godziny temu piłam kawę, to jestem padnięta i najchętniej położyłabym się i zasnęła, ale muszę jeszcze wrócić do domu.
Cholera.
Pani Judith cały czas siedziała przed komputerem i szukała czegoś w internecie, co trochę mnie irytowało, ponieważ nie pomogła mi nawet wypisywać tych, głupich książek.
Mam tylko nadzieję, że nie zamawia następnej setki papierowych ciężarów.
- Dlaczego pani cały czas siedzi przed komputerem? - pytam, spoglądając w jej stronę.
- Uznałam, że to najwyższy czas, żeby coś zaczęło się dziać w tej bibliotece. - mówi, spoglądając na mnie.
- Co pani ma na myśli? - pytam i wstaję z krzesła, kierując się w stronę biurka.
- Prze tyle lat prowadziłam tę bibliotekę, i uzbierało się dużo funduszy. Postanowiłam, że postawię tutaj kilka komputerów. - mówi. - Dzieciaki będą tutaj chętniej przychodzić, bo będą mogły pograć, posiedzieć w internecie, odrobić lekcje. - dodaje i spogląda na mnie. - Co o tym sądzisz?
- Myślę, że to dobry pomysł. - mówię i lekko się do niej uśmiecham. - Powinnam iść już do domu. Jest już ciemno, a ja jestem zmęczona. - oznajmiam i podchodzę do krzesła, na którym zawieszony jest mój płaszcz.
- W porządku. - mówi. - Jutro mnie tutaj nie będzie, więc biblioteka będzie zamknięta. - mówi, a ja kiwam głową, na znak, że rozumiem.
Szybko wciągam płaszcz na swoje ciało i kieruję się do wyjścia.
- Do widzenia proszę pani. - uśmiecham się do niej szeroko, a kobieta macha do mnie ręką.
- Do widzenia. - po jej słowach wychodzę, zamykając za sobą drzwi.
Wychodzę na chodnik, następnie szybkim krokiem przechodzę przez jezdnie na drugą stronę ulicy. Chłodny wiatr zaczyna owiewać moją głowę, więc wkładam sobie kaptur na włosy i wsadzam ręce  do kieszeni.
Nadal nie mogę przestać myśleć o Harry'm. Cały czas przed sobą mam jego sylwetkę, jego przystojną twarz, której nie widziałam już jedenaście dni.
Chciałabym, żeby te męczarnie się już skończyły, żeby między nami było dobrze, żeby Harry po prostu przy mnie był.
Głęboko wzdycham.
O dziwo przez ten czas nie czułam jego obecności, ani tego, że ktoś mnie obserwuje, chociaż chciałam, żeby było inaczej. Czułam się opuszczona i zagrożona, po prostu wiedziałam, że Harry'ego przy mnie nie ma, że nie ma mnie kto obronić i, że coś może mi się stać. Każdy szelest, lub dziwny odgłos przyprawiał mnie o dreszcze i byłam niesamowicie wrażliwa, na mijających mnie przechodniów, którzy chodzili o takiej porze jak teraz.
To było naprawdę okropne.
Dałabym naprawdę wiele, żeby ponownie czuć cię tak bezpiecznie, jak przy Harry'm i mając pewność, że nim mi się nie stanie. A dałabym jeszcze więcej, żeby znowu poczuć ciepło jego ciała i wiedzieć, że nigdy więcej się nie rozdzielimy.
W tym momencie obiecuję samej sobie, że kiedy tylko go zobaczę, powiem mu co do niego czuję. Muszę to zrobić.


                                                                  ***

Po jakichś dziesięciu minutach dzieli mnie tylko zakręt od mojego domu, więc jeszcze bardziej przyspieszam tępo swoich i tak już szybkich kroków.
Jest mi strasznie zimno oraz czuję, że mój nos i policzki są całe czerwone i suche. W tym momencie mażę tylko o ciepłej herbacie, kocu, kremie nawilżającym... no i oczywiście o Harry'm.
Wychodzę zza zakrętu i cieszę się, widząc znajomy podjazd od mojego mieszkania oddalony o jakieś piętnaście metrów, lecz po chwili mój wzrok przykuwa dobrze mi znany samochód, który stoi po drugiej stronie ulicy.
Zwalniam tępo, widząc, że drzwi kierowcy gwałtownie się otwierają, a z pojazdu wyłania się wysoka, czarna, zakapturzona sylwetka. Mimo, że jest mi cholernie zimno, staję w miejscu jak wryta i przypatruję się bardzo dobrze znanej mi postaci, która właśnie przebiega przez pustą ulice. Kiedy Harry znajduje się jakieś pięć metrów ode mnie, zwalnia i powoli do mnie podchodzi.
Mimo, że jest ciemno, a słabe światło lamp pada na ulice, to mogę zauważyć, jego świecące, zielone oczy, za którymi tak bardzo tęskniłam.
W tym momencie chciałabym rzucić się w jego ramiona i podziękować mu za to, że jest, lecz wiem, że nie mogę tego zrobić.
- Po co przyszedłeś? - pytam, patrząc w jego tęczówki, starając się nie pokazywać jaka jestem szczęśliwa i zachwycona, że chłopak tutaj jest i w końcu mogę go zobaczyć.
- Porozmawiać. - mówi swoim ochrypłym głosem, na którego dźwięk lekko się wzdrygam.
Chłodny wiatr zaczyna owiewać moje ciało, co sprawia, że przechodzi mnie dreszcz, co chłopak zauważa. Zmierza mnie od góry do dołu, swoim zatroskanym wzrokiem.
- Wejdźmy do środka. - mówię, a chłopak kiwa głową.
Mija kilka sekund, zanim moje skostniałe kolana chcą się ruszyć z miejsca, lecz w końcu zaczynam kierować się w stronę mieszkania. Harry idzie tuż za mną, a na swoich plecach czuję jego wzrok, który wręcz wwierca się w moje ciało. Szybko wyjmuję klucze i błyskawicznie otwieram drzwi, od razu wchodząc do środka.
Jestem wdzięczna Matt'owi, że akurat dzisiaj zechciał zapoznać Paulę ze swoimi rodzicami. Cieszę się, że mogę być sam na sam z Harry'm i z nim porozmawiać.
Szybko ściągam swój płaszcz, następnie idę do salonu, zostawiając Harry'ego w korytarzu. Zapalam światło w pomieszczeniu i od razu owijam się kocem, stając na dywanie, który od razu zaczyna ogrzewać moje stopy.
Chwilę potem Harry wychodzi zza ściany i uważnie mi się przypatrując, staje naprzeciwko mnie, a jego oczy cały czas zawieszone są na mojej twarzy, patrząc na mnie jak na obrazek.
- Tęskniłem za tobą. Tak kurewsko tęskniłem. - mówi, nadal nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, a w jego oczach widzę jasne iskierki. Widzę, że mu mnie brakowało, chociażby wnioskując po tym, jak patrzy na mnie z zachwytem.
Chrząkam kilka razy i odwracam wzrok od jego, intensywnych oczu, spoglądając na moje stopy, odziane w czarne skarpetki.
Nie mam pojęcia co mam powiedzieć, nie mogę się skupić, ponieważ tak bardzo chciałabym powiedzieć mu to samo, podejść do niego, przytulić i już nigdy nie wypuścić ze swoich ramion.
- To przyszedłeś mi powiedzieć? - pytam cicho po chwili i spoglądam na niego. Ku mojemu zdziwieniu, Harry wydaje się być spokojny, jakby był przygotowany na tą rozmowę i na spotkanie ze mną.
W sumie to miał sporo czasu, żeby się do tego przygotować.
- Nie. - ani na chwile nie odrywa ode mnie swoich oczu. - Przyszedłem cię przeprosić. - mówi. - Przeprosić za to, jak cię ostatnio potraktowałem, za to, że zachowałem się wobec ciebie jak ostatni chuj. Chciałem cię przeprosić za to, że nie kontaktowałem się z tobą tyle czasu i zostawiłem cię na te, jebane jedenaście dni. - mówi to z takim rozżaleniem, że mam wrażenie jakby zaraz miał eksplodować. Widzę, że jest mu naprawdę przykro, ale wiem, że to jeszcze nie koniec. - Zrozumiałem też, że nie mam prawda kontrolować tego, co robisz, z kim się zadajesz i rozmawiasz. - mówi, a ja milczę przez jakiś czas patrząc w jedno miejsce na podłodze, mimo, że cieszę się jego słowami. - Wiem, że jestem totalnym idiotą, kutasem, frajerem i popierdoleńcem. Ale proszę wybacz mi. Obiecuję, że się poprawię, że nie będę cię kontrolował i że nie będę aż tak zazdrosny. - jego głos jest rozżalony. - Musisz mi wybaczyć. - błaga.
- Dlaczego miałabym to zrobić? - pytam i spoglądam w jego oczy, które ani na chwile nie odwróciły swojego skupienia z mojej twarzy. Trwamy tak przez kilka sekund, patrząc sobie wzajemnie głęboko w tęczówki, po chwili chłopak bierze głęboki oddech i otwiera usta, jakby miał wyrecytować jakiś wiersz.
- Wiem, że nie jestem taki, jaki chciałabyś, żebym był. Jestem chujem, skurwielem, aroganckim egoistą, który nie umie panować nad swoim gniewem. Za to ty jesteś moim przeciwieństwem. - mocniej otulam się kocem na te słowa. - Ale spójrz tylko, niby do siebie nie pasujemy, ale jednocześnie pasujemy do siebie idealnie. Różnimy się od siebie, a zarazem jesteśmy tacy sami. Mimo dzielących nas różnic, coś nas przyciąga od siebie, bo dopełnimy się nawzajem. - macha pomiędzy nami ręką. - Pamiętasz jaki kiedyś byłem w stosunku do ciebie? Nie dziwi cię dlaczego teraz jest inaczej? - pyta, lekko przechylając swoją głowę na bok. - To ty wyzwalasz we mnie to, co najlepsze. I wiem, że ty też to czujesz, tylko nie potrafisz tego zrozumieć, tak samo jak ja nie potrafiłem. - mówi, robiąc krok w moją stronę. - Byłem i jestem bezwzględnym frajerem, byłem uzależnionym od alkoholu, seksu i innych gówien kutasem, i nie chciałem tego zmienić, dopóki nie spotkałem ciebie. Bo to ty sprawiasz, że chcę być lepszy... Chcę, żebyś myślała, że na ciebie zasługuję, że jestem ciebie wart. Chcę, żebyś pragnęła mnie, tak jak ja kurewsko pragnę ciebie. Chcę się z tobą kłócić, drzeć się na siebie nawzajem, godzić się, śmiać, cieszyć, smucić. Potrzebuję cię jak niczego innego w moim życiu. - mówi, wręcz wtapiając swój wzrok w mój. - Wiem, że czasem jestem okrutny, właściwie zawsze taki jestem i zawsze taki byłem, ale to dlatego, że nie wiem jaki jestem, nie wiem jaki chcę być. Zachowywałem się tak przez naprawdę długi czas i nigdy nie chciałem być inny. Aż do teraz, do poznania ciebie, bo przy tobie chcę być dobry...chcę być dobry dla ciebie. - mówi, a ja stoję jak wmurowana, nie mogąc się ruszyć. - Zbierałem się do powiedzenia ci tego dwa tygodnie. - mówi jednocześnie do mnie jak i do siebie. - Chciałbym...chcę ci przez to powiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejsza, jesteś moim wszystkim. Naprawdę, jesteś wszystkim, co mam Aga. - mówi, a ja czuję jak moje oczy szeroko się otwierają, a pod moimi powiekami zaczynają zbierać się łzy. - Jeśli mi nie wybaczysz, ja...ja będę o ciebie walczył, bo jesteś moim szczęściem, światłem, które rozjaśnia otaczający mnie mrok, najważniejszym i najwspanialszym co mnie spotkało w życiu. Tylko przy tobie jestem sobą, przy tobie czuję, że żyję, czuję że kiedy mam ciebie przy sobie, to wszystko się w końcu ułoży. Przy tobie czuję, że jednak coś znaczę i, że jednak nie jestem niepotrzebny na tym świecie. Tylko ty masz znaczenie, bo jesteś dla mnie wszystkim Aga...ja... ja kocham cię i jestem tego pewien jak niczego innego w moim dotychczasowym życiu. - te słowa zaczynają obijać się w mojej głowie jak echo. Czuję jakby coś uderzyło mnie w głowę, a ja mam wrażenie jakbym zaraz miała zemdleć i paść na ziemie.
On tego nie powiedział. To nie mogło się wydarzyć.
Chłopak opuszcza swoją głowę i zaczyna patrzeć w podłogę, czekając na moją reakcję. Zauważam, że jego oczy są załzawione, co jeszcze bardziej mnie zaskakuje i wprawia w osłupienie.
- Kocham cię. - powtarza cicho.

30.08.2016

Rozdział 48

                                                           *Oczami Agaty*

Czuję, że Harry znajduje się tylko kilka metrów ode mnie. Jake cofa się o kilka kroków w stronę swojego samochodu, patrząc na mnie z lekkim spanikowaniem.
- Masz dziesięć sekund, żeby zniknąć mi z oczu jebany chuju, albo tak ci wpierdolę, że ślady po moich pięściach, zostaną na twojej pierdolonej mordzie do końca życia. - Harry syczy przez zęby, coraz bardziej się do mnie zbliżając. Czuję, że jest naprawdę wściekły. Nie mam odwagi odwrócić się i spojrzeć na jego twarz.
Jake zaczyna się wycofywać, posyłam mu przepraszające spojrzenie, a on tylko lekko kiwa głową, następnie szybkim krokiem idzie do swojego samochodu.
Harry łapie za rękaw mojego płaszcza i szarpie w swoją stronę, kierując się do samochodu.
Już dawno nie widziałam go w takim stanie i nie mam pojęcia czego mam się spodziewać. Czy on naprawdę musiał tutaj, za mną przyjechać? Skąd on w ogóle wiedział gdzie pójdę do jasnej cholery?
Harry puszcza mnie dopiero przy samochodzie, otwieram drzwi pasażera i wchodzę do środka, kładąc reklamówkę przy swoich nogach. Kiedy Harry zamyka drzwi, odwracam się w jego stronę.
- Harry, czy ty oszalałeś? - pytam, naprawdę podirytowanym tonem, lecz chłopak się nie odzywa, ale widzę, że wszystko w nim buzuje. - Dlaczego tutaj przyjechałeś? Skąd w ogóle wiedziałeś, że akurat tutaj będę.
- Może wiedziałem, że coś odpierdolisz? - fuka i rusza z miejsca.
- Co niby? - jestem coraz bardziej zdenerwowana.
- Obiecałaś, że więcej nie spotkasz się z tym chujem. - syczy.
- To było przypadkowe spotkanie. - irytacja w moim głosie rośnie.
- Jasne. - sapie.
- Nie wierzysz mi?  - pytam, nieco zdezorientowana.
- On ci się podoba? Lecisz na niego? - ignoruje moje pytanie, i zadaje takie, które mnie muruje.
- Co? - pytam. - Czy ty siebie słyszysz?
- Podoba ci się czy nie? - powtarza z większą złością i intensywnością.
- Nie! - podnoszę głos.
- Ale ty mu tak. - też podnosi swój i tak już głośny ton.
- On ma dziewczynę do jasnej cholery. - wyrzucam ręce w górę. - Dlaczego ty w ogóle jesteś o niego zazdrosny?
- Całował cię. - odburkuje .
- I co z tego? - mówię. - To było zanim związałam się z tobą. - cały czas patrzę na jego twarz, ale on uparcie wpatruje się w szybę. Jego szczęka jest zaciśnięta, a brwi zmarszczone.
- To nie zmienia faktu, że cię całował.
- Może z Louis'em też nie pozwolisz mi się przyjaźnić, bo się do mnie przytula?
- Jeśli będzie trzeba. - nie wierzę w to co słyszę.
- Jesteś niemożliwy. - fukam.
- Ty jesteś niemożliwa! - krzyczy.
- Nie drzyj się na mnie! - też krzyczę. - Nic złego nie zrobiłam! Tylko rozmawialiśmy, a ty wkurzasz się na mnie o nic.
- O czym gadaliście?
- Nie twoja sprawa.
- O czym kurwa gadaliście? - naciska z coraz większą złością. Wzdycham w geście poddania się.
- O tobie. - odwracam głowę w drugą stronę, nie chcąc na niego patrzeć.
- Jak to o mnie? - jest zaintrygowany, ale nadal tak samo wkurzony.
- Normalnie. - fukam, wyrażając tym swoją irytację na jego osobę.
Dawno się tak na niego nie wściekłam, dlatego nie potrafię ukrywać tego, jak bardzo jestem wpieniona.
- Odpowiedz dlaczego do chuja gadaliście o mnie. - rozkazuje, a ja wywracam  oczami.
- Mówił, że zna cię z liceum, że obserwował cię i, że twierdzi, że jesteś inny, niż na takiego na jakiego wyglądasz, co potwierdziłam. - odpowiadam szybko, nie chcąc dłużej ciągnąć tego tematu.
- Więcej się nie zobaczysz z tym chujem. - mówi, ignorując moją odpowiedź.
- Co? - pytam, nie dowierzając. - Jakim prawem będziesz mi mówił z kim mam się spotykać? - krzyczę. - Jake jest w porządku i jeśli będę chciała, będę utrzymywać z nim kontakt, czy ci się  to podoba czy nie! Nie będziesz mi mówić co mam robić, nie będziesz mi mówić z kim mam się zadawać i nie będziesz mnie ograniczał Harry! - wydzieram się na niego, lecz to go nie rusza, a we mnie się buzuje.
- Będę, bo mnie do tego kurwa zmuszasz! - też krzyczy.
- Nie ufasz mi?
- Nie w takiej sytuacji. - fuka.
Obiecuję, że zaraz wyjdę z tego,cholernego samochodu.
- Jakiej sytuacji do jasnej cholery? - ciągnę się za włosy, nie wierząc,w  to, co słyszę. - Nic pomiędzy mną, a Jake'iem nie ma. Czy ty naprawdę nie potrafisz tego zrozumieć? - drę się. - Dlaczego jesteś taki zazdrosny?
- Bo dajesz mi do tego powody! - odkrzykuje. Zauważam, że samochód zatrzymuje się na światłach, więc wykorzystuję okazję i otwieram drzwi, następnie wychodzę z pojazdy i zaczynam biecile tylko mam sił, w nieznanym mi kierunku, byle by uciec od Harry'ego.
Słyszę za sobą jego, głośne krzyki, ale je ignoruję i biegnę dalej, nie zważając na ludzi, którzy gapią się na mnie jak na jakąś idiotkę.
Biegnę jeszcze  szybciej, kiedy słyszę, że Harry jest kilka metrów za mną, następnie skręcam w jakąś uliczkę, lecz na samym jej końcu jest metalowy płot. Jest za późno, żeby się wycofać, więc postaram się go przeskoczyć.
Kiedy jestem już jakieś dziesięć metrów od płotu, czuję jak ręka chłopaka owija się wokół mojego nadgarstka, następnie szarpie mnie w swoją stronę, a ja na niego wpadam, lecz po chwili dopycham się od jego sylwetki i próbuję się wyrwać. Harry za to, nic sobie z tego nie robi i przypiera mnie do ściany, przypierając swoje ciało do mojego.
Czuję, że chłopak nie jest nawet minimalnie zmęczony, w trakcie, kiedy ja ledwo łapie oddech.
- Co jest z tobą kurwa, nie tak? - pyta gwałtownie, no co podskakuję i spuszczam głowę na swoje nogi.
Nie wierzę, że tak jest, ale jestem naprawdę przerażona, już dawno tego nie czułam w obecności Harry'ego, a to przeraża mnie jeszcze bardziej.
- Dlaczego kurwa przede mną uciekłaś? - pyta, mocniej zaciskając swoją dłoń na moim nadgarstku. - Odpowiedz!. - krzyczy.
Muszę zachować zimną krew, mimo, że mam ochotę się rozpłakać.
- A jak myślisz! - też krzyczę. - Robisz mi scenę zazdrości w momencie, kiedy nic nie zrobiłam! Drzesz się na mnie i mówisz, że mi nie ufasz! - kładę mu rękę na torsie i próbuję go od siebie odepchnąć, lecz chłopak ani drgnie, a jego ręka wędruje na mój drugi nadgarstek i bierze moje ręce do góry przypierając do ściany, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
Nie wierzę, że TO właśnie się dzieje w tym momencie.
- Bo dajesz mi do tego powody!
- Jakie? Jakie powody do jasnej cholery!. - drę się. - Czy ty nie rozumiesz, że dla mnie liczysz się tylko i wyłącznie ty! - ponownie się wydzieram  i spoglądam w jego oczy. - Będąc z tobą, nigdy nie pomyślałam o jakimkolwiek innym mężczyźnie, bo cały czas myślę tylko o tobie! - czuję, że mój głos powoli wysiada. - To ciebie uważam za najprzystojniejszego mężczyznę jakiego znam, a nie nikogo innego! To z tobą przeżyłam najpiękniejsze chwile w moim życiu i to tobie zwierzyłam się z rzeczy, o których nigdy nikomu nie mówiłam! - cały czas patrzę w jego oczy. - To ja powinnam być zazdrosna o kobiety, których było cholera  wie ile i z którymi się pieprzyłeś i robiłeś z nimi Bóg wie co jeszcze! Ale to ty jesteś chorobliwie i bezpodstawnie zazdrosny, okazując w ten sposób brak szacunku i zaufania do mnie, kiedy ja nawet tobie ledwo daje się dotykać, a co dopiero innemu mężczyźnie! - błądzę po jego oczach, szukając sama nie wiem czego. - Nigdy nie pocałowałabym się z innym mężczyzną, będąc z tobą! Nigdy! - dodaję. - I nawet nie wiesz jak mnie ranisz, kiedy mówisz mi, że mi nie ufasz! - nieco się uspokajam, czując jak łzy napływają do moich oczu. - Przykro mi, ale nie mogę być z mężczyzną, który mi nie ufa. - czuję jak jego uścisk na moich nadgarstkach się poluźnia, a w jego oczach pojawia się pewna pustka i ogromna panika. - Zostaw mnie i nie odzywaj się do mnie, puki sobie tego nie przemyślisz. Jeśli nadal będziesz się tak zachowywać i traktować mnie w ten sposób, to z nami koniec Harry. - spoglądam na swoje nogi, starając  się powstrzymać łzy, które za wszelką cenę, starają się wyjść spod moich powiek. - Przykro mi. - dodaję i wyrywam się z jego objęć, następnie odchodzę od niego kilka kroków i zerkam za siebie.  Cały czas stoi w tej samej pozycji, pochylając się nad ścianą. Nagle zaciska swoje pięści i uderza z całej siły w ścianę, następnie podbiega do kontenera na śmieci i zaczyna w niego kopać oraz uderzać w niego z ogromną siłą.
Zaciskam powieki, następnie szybkim krokiem wychodzę z alejki i kieruję się w stronę mojego domu, ignorując hałasy i krzyki, oraz starając się za wszelką cenę zatrzymać łzy pod moimi powiekami.

                                                                   ***

Wchodzę do swojego domu, który był zamknięty, a klucz całe szczęście znajdował się pod wycieraczką.
Przez dłuższą chwilę stoję i patrzę w ścianę, lecz uporczywe i ciężkie łzy z ogromną siłą napływają do moich oczu, na co opieram się o drewnianą powłokę i osuwam się na podłogę. Wybucham płaczem chowając twarz w swoich, trzęsących się dłoniach.

                                                                 

                                                           *Oczami Louis'a*

- Niall, podaj piwko. - woła Zayn, a blondyn wyciąga ciemnozieloną butelkę ze skrzynki i rzuca mulatowi.
Szczerze mówiąc, to jestem trochę śpiący. Prawie całą noc nie spałem, bo pieprzyliśmy się z Carol, a rano, kiedy wyjeżdżała, obudziła mnie i nie śpię do teraz.
Posiedzę jeszcze chwilę z nimi, a potem pójdę spać. Mam wyjebane.
- Wie ktoś co jest z Harry'm? - pyta Luke. - Ostatnio nie widuję go w barze, do którego zawsze łaził, często nie ma go w domu, nie przychodzi najebany, nie sprowadza lasek. - zaciąga się szlugiem. - Coś tu jest grane. - wypuszcza szary dym  z swoich ust. Wszyscy ukradkiem zerkają na Joseph'a, oczekując, że może on coś wie.
Czuję, że mężczyzna na mnie patrzy, więc też na niego spoglądam z pytającym wyrazem twarzy. Czuję, że Joseph chcę im powiedzieć, o tym, że Harry chodzi  z Agą, kiwam głową na znak, że zgadzam się, żeby im to wytłumaczył. Po tym, co wczoraj powiedział Luke o mojej przyjaciółce, czuję, że będzie lepiej, kiedy będą o tym wiedzieć, bo wtedy żaden z nich nie odważy się powiedzieć czegoś takiego.
- Tak się składa, że Harry ma dziewczynę. - mówi.
- Już wiadomo dlaczego go niema, pewnie ją właśnie posuwa. - prycha Zayn. Spoglądam na niego spod byka, lecz on wzrusza ramionami i upija łyk piwa.
- Kto to? - pyta Niall z ciekawością
- Aga. - odpowiadam, a wszyscy spoglądają na mnie ze zdziwieniem, lecz ja zwracam swój wzrok na Luke'a, który jest trochę zakłopotany.
Pewnie boi się, że Harry go podsłuchał. i dobrze, niech się boi, bo za to zapłaci.
- Pozwoliłeś na to? - pyta Liam. - Pozwoliłeś, żeby taka, przemiła osoba w ogóle zadawała się z Harry'm? - dodaje nie dowierzając.
- Nie miałem na to wpływu, z resztą nie będę wtrącać się w jej życie. - odpowiadam.
- Ale to jest Harry, wiesz jaki on jest! - Liam najwidoczniej nie może się z tym pogodzić.
- Liam, uspokój się. - mówi Joseph, a chłopak wzdycha. - Pewnie wszyscy zauważyliście, że Harry trochę się zmienił. - mierzy nas wszystkich wzrokiem. - To Aga ma na niego taki wpływ i będzie jeszcze lepiej, tylko wy musicie to zrozumieć. - dodaje. - I nie prowokować go do wybuchów. - spogląda na Luke'a znacząco.
- No co? Jak widzę fajną du...
- Jeśli to dokończysz, to ci wyjebię. - przerywam mu i piorunuję wzrokiem.
- Dobra. - fuka i opiera się o kanapę z wyraźnym grymasem na twarzy.
Frontowe drzwi zamykają się z ogromnym hukiem, następnie słychać, głośne tupanie na piętrze.
- Harry wrócił. - oznajmia Niall, jakby nikt nie miał o tym pojęcia.
- Co ty kurwa nie powiesz? - fuka Zayn. - Idiota. - dodaje.
- Pierdol się. - mówi blondyn i wystawia mu środkowy palec.
- Uspokójcie się do kurwy nędzy. - fuka Joseph, a chłopaki piorunują się wzrokiem.
Nagle moje oczy zaczynają się zamykać, a z moich ust wydostaje się głębokie ziewnięcie.
- To nie odpowiednie miejsce na sen. - oznajmia Liam, klepie mnie po ramieniu.
- Wiem, jeszcze objebaliby mnie na łyso, albo jeździliby mi chujem po twarzy. - zaczynamy się śmiać.
Kiedyś zrobili tak Niall'owi, kiedy zasnął na kanapie, zrobili nawet foty jaj Luke'a na jego mordzie. Dlatego ja zawsze zamykam się w swoim syfie.
- Nie zdziwiłbym się. - oznajmia Liam, nadal się śmiejąc.
- Idę się przespać. - mówię do Naill'a. - Przyjdę wieczorem na piwo. - wstaję z kanapy, następnie wychodzę z salonu i idę na górę.
Już mam wchodzić do swojego pokoju, kiedy z pokoju Harry'ego słyszę głośny odgłos rozbijania czegoś szklanego o ścianę. Nieco zdezorientowany podchodzę do uchylonych drzwi i zaglądam do środka. Harry leży rozwalony na kanapie i opierdala butlę wódy, spoglądam nieco w bok i widzę rozbitą butelkę.
Czuję, że ktoś odpycha mnie na bok, odwracam głowę i widzę, jak Joseph wchodzi do pomieszczenia i zamyka drzwi na klucz.
Pewnie usłyszał rozbijanie butelki.
- Co ty odpierdalasz? - pyta, trochę zdziwiony.
- To wszystko jest popierdolone. - ledwo mogę zrozumieć jego bełkot. - Nie, to ja jestem popierdolony. Zjebałem wszystko. - brzmi na załamanego, pomimo jego, plączącego się języka.
- Co zrobiłeś? - pyta mężczyzna.
- Zjebałem. - odpowiada.
- Co zjebałeś?
- Aga powiedziała, że ze mną zerwie, jeśli się nie ogarnę. - odpowiada. Czuję jak moje oczy się rozszerzają.
- Harry, co ty jej zrobiłeś? - Joseph jest przerażony, ale też wkurwiony.
- Gadała z takim chujem, zrobiłem się zazdrosny w chuj, wydarłem się na nią w chuj i powiedziałem, że jej nie ufam. Potem uciekła ode mnie, złapałem ją w uliczce, znowu się na nią wydarłem, a ona powiedziała, że ze mną zerwie. - tłumaczy załamany. - Jak już mówiłem, zjebałem w chuj - słyszę, że upija kilka łyków wódy. - Nie wiem co teraz mam robić. Jeśli ona ze mną zerwie, ja kurwa nie przeżyję. Rozumiesz? Ne przeżyję bez niej. - lekko podnosi głos. - Ona jest moim szczęściem, jest moim wszystkim. - moje oczy ponownie się rozszerzają. Harry jest naprawdę pijany, skoro zwierza się z swoich uczuć co do Agi. - Przy niej czuję, że żyję, dzięki niej moje życie nie jest do dupy, dzięki niej wiem co to prawdziwe szczęście. - dodaje.
- Prześpij się, pogadamy jak będziesz trzeźwy, bo teraz to nie ma sensu. Jesteś tak najebany, że ledwo mówisz. - mówi Joseph.
- Dobra. - mówi to w taki sposób, że ledwie nie wybucham śmiechem.
Jest naprawdę napierdolony w cztery dupy.
Joseph podchodzi pod drzwi, lecz tym razem nie zamierzam uciekać, chcę pogadać z Harry'm puki jest taki wylewny i nie jest w stanie nic mi zrobić.
Mężczyzna wychodzi z pokoju i spogląda na mnie pytająco.
- Wejdę tam. - mówię, a on kiwa głową i kieruję się do schodów, za to ja wchodzę do pokoju.
Harry właśnie przykłada sobie butelkę do ust i upija kilka sporych łyków.
- Skrzywdziłem ją, więc możesz mi wpierdolić, tak, że nie będę mógł  się ruszać. Nie będę się nawet opierać. - jestem zaskoczony, tym co mówi.
- Nie po to przyszedłem. -odpowiadam po chwili
- To po co?
- Pogadać.
- Chyba mam jebane haluny. - mruży oczy i stara się przeczytać co jest napisane na etykiecie butelki.
- Nie, to na serio się dzieje. - mówię i opieram się o ścianę.
- Mów, czego chcesz, a potem wypierdalaj. - burczy.
Postanawiam nie owijać w bawełnę.
- Aga jest moją przyjaciółką i zależy mi na jej szczęściu, wiem, że jej na tobie zależy i zapewne teraz przez ciebie cierpi, więc czuję się zobowiązany to przemówienia temu, twojemu, pojebanemu mózgowi do rozsądku. - rozglądam się po pokoju, w którym jestem pierwszy raz. - Znasz ją i wiesz, że zazdrość i mówienie jak ma żyć, nic ci nie da. Jest uparta i postawi na swoim, nawet jeżeli będzie musiała z tobą zerwać. Ona nie jest popychadłem i nie jest taka, jak twoje dziewczyny do łóżka. Nie zrobi wszystkiego, co zechcesz i nie da sobą pomiatać, musisz to w końcu zrozumieć. - tłumaczę. - Wiem, że nie chcesz jej stracić, ona też pewnie by tego nie chciała, więc ogarnij się idioto. - mówię.
- Co mam zrobić?
- Po prostu daj wam trochę czasu. - odpowiadam.
Łapię za klamkę i już zamierzam otworzyć drzwi.
- Zrobię wszystko, żeby ją odzyskać. - mówi.
- Wiem. - odpowiadam.  - Kochasz ją? - pytam, mimo, że znam odpowiedź. Zerkam na niego kątem oka, a on spogląda na mnie i kiwa głową. - Więc po prostu jej to powiedz. - mówię i wychodzę z pomieszczenia.
**~*~*~*~*~**~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Mam nadzieję, że się podoba, mimo, że nie był to zbyt przyjemny rozdział :( Jak myślicie, między nimi wszystko się ułoży?
Do następnego!! <3333333333333333333333333333

23.08.2016

Rozdział 47

                                                         *Oczami Agaty*

Od jakichś dziesięciu minut leżymy, przytuleni do siebie w zupełnej ciszy, a ręka Harry'ego porusza się wzdłuż mojego kręgosłupa. Oczy mam zamknięte, a policzek wtulony w jego twardą klatkę piersiową, która cały czas porusza się w górę i w dół pod wpływem jego, głębokiego oddechu. Mocniej oplatam swoją ręką, jego brzuch i bardziej wtulam swoje ciało w jego, kładąc swoją zgiętą nogę na jego udo, na co Harry kładzie swoją brodę na mojej głowie i powiększa obszar gładzenia moich pleców swoją, wielką ręką.
Zauważyłam, że ostatnio jestem taka szczęśliwa. Paula wróciła, w ostatnich dniach nie dostałam, żadnej złej wiadomości, Harry jest ze mną, między nami coraz lepiej się układa, i to dzięki niemu zrzuciłam część mojego balastu, związanego z wydarzeniami z mojej przeszłości. Do tego, za niecałe trzy tygodnie święta, z czego jestem naprawdę szczęśliwa, ponieważ prawdopodobnie pojadę do swojej rodziny i będę miała okazję spędzić z nimi tydzień, no może trochę więcej. Muszę jeszcze dokładnie obgadać to z  Paulą, bo wolałabym nie zostawiać domu samego sobie, w trakcie kiedy obie będziemy daleko stąd. Mam nadzieję, że Harry zgodzi się jechać ze mną, mimo, że pewnie nie będzie do tego chętny i pewnie będę musiała przez dłuższy czas przekonywać go do tego wyjazdu.
Muszę jeszcze powiadomić moich rodziców o Harry'm i o tym, że jesteśmy razem. Postaram się zadzwonić do nich dziś wieczorem i im powiedzieć o nim i o moich zamiarach. Przyznam, że trochę się denerwuję przed powiedzeniem im tego, ale wiem, że będą szczęśliwi, że znalazłam sobie mężczyznę, na którym mi zależy, a jemu na mnie, i, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Wiem także, że ucieszą się, kiedy powiem im, że zamierzam przyjechać do nich na święta, być może w jego towarzystwie. Chciałabym, żeby zobaczyli się i poznali na żywo.
- O czym myślisz? - słyszę spokojny głos Harry'ego, po chwili czuję, że wtula swój policzek w moje włosy.
- O tym, że niedługo Boże Narodzenie i, że prawdopodobnie pojadę z powrotem do polski na ten, świąteczny okres. - podnoszę głowę z jego torsu i spoglądam na niego, żeby zobaczyć jego reakcję. - Czyli około tydzień. - lekko marszczy brwi, lecz jego wzrok cały czas ilustruje moje oczy.
- Chcesz mnie zostawić na cały, jebany tydzień? - pyta ze złością, a jego brwi jeszcze bardziej ściągają się do środka.
- Nie chcę cię zostawić. - mówię. - Ale liczę, że zgodzisz się pojechać ze mną. - lekko się do niego uśmiecham, lecz Harry cały czas patrzy na mnie z tą, swoją naburmuszoną miną.
- Nie. - burczy. - Nie ma nawet takiej kurwa opcji. - fuka.
Wiedziałam, że tak będzie. Ale ja już mniej więcej wiem jak go przekonać.
- Dlaczego? - pytam i opieram swoją brodę na jego klatce piersiowej, cały czas patrząc w jego oczy.
- Bo nie. - odpowiada krótko i wymijająco. Marszczę brwi.
- Dlaczego? - powtarzam.
- Nie chcę, nie lubię nigdzie jeździć, nigdy nawet nie opuściłem Londynu i jego pierdolonych okolic. - jego ton jest podirytowany.
- To na pewno jedyny powód dlaczego nie chcesz ze mną jechać? - pytam, wiedząc, że to jeszcze nie wszystko, co ma do powiedzenia w tej sprawie.
- Nie chcę o tym gadać. - mówi i chce mnie do siebie mocniej przyciągnąć, lecz na to nie pozwalam, na co, jego czoło marszczy się jeszcze bardziej niż poprzednio.
- Porozmawiaj ze mną. - mówię i odsuwam się od niego, następnie siadam na materacu, krzyżując nogi. - Wiem, że tu chodzi o coś więcej, niż tylko o to, że nie chcesz jechać. - dodaję. - Powiedz mi o tym. - mówię, głęboko patrząc w jego oczy.
Chłopak wzdycha zrezygnowanie, a jego czoło nieco się wygładza.
- Kurwa. - fuka pod nosem i odwraca wzrok.
- Harry. - mówię, żeby zwrócić na siebie swoją uwagę.
- Przecież znasz mnie i wiesz jaki jestem pojebany. Nikt nie pała do mnie sympatią, a twoi rodzice też pewnie nie będą mnie trawić. - wybucha ze złością, nie patrząc na mnie.. - Nie to popierdolone. To nie ma jebanego sensu. - zamyka oczy i kręci głową, z maksymalnie ściśniętymi brwiami i czołem.
- Ja pałam do ciebie czymś dużo większym niż sympatią Harry. - mówię, a wyraz jego twarzy łagodnieje. - Moi rodzice są wyrozumiali, mili i to naprawdę w porządku ludzie. Myślisz, że pozwoliłabym na, to żeby cię skreślili, lub pochopnie ocenili? - pytam. - Nie doszłoby nawet do tego, ponieważ wiedzieliby, że jesteś dla mnie bardzo ważny i cholernie mi na tobie zależy. - dodaję i sięgam po jego rękę, splatając nasze palce. Harry lekko uchyla powieki i  spogląda na mnie - Może być nieco ciężko, bo tak naprawdę tylko mój tata i moja siostra potrafią mówić po angielsku, ale ja mogę być tłumaczem. - uśmiecham się do niego lecz chłopak nadal ma kamienną twarz. - Przekonałam cię chociaż trochę?
- To chujowy pomysł. - mówi. - Nie możesz po prostu zostać ze mną tutaj?
- Harry. - ściskam jego dłoń. - Chcę spędzić te święta razem z moją rodziną i byłabym naprawdę szczęśliwa, jakbym mogła także spędzić je z tobą. Mimo, że naprawdę nie chce cię zostawiać, to nie mogę zawieźć mojej rodziny. - mówię. - Wiem, że jesteś strasznie uparty i zawzięty, ale nie mógłbyś tego odłożyć na bok i po prostu pojechać tam ze mną dla mnie? - pytam, uważnie patrząc w jego, zielone tęczówki.
- Tu kurwa nie chodzi tylko o to, że jestem uparty i nie chcę jechać. - mówi po chwili, coraz bardziej zdenerwowany, lecz ja staram się zachować cierpliwość i spokój.
- W takim razie o co? - pytam, lecz chłopak nie odpowiada. - Harry proszę, powiedz mi o tym. - szukam jego spojrzenia, które stara się patrzeć wszędzie, tylko nie w moje oczy.
- Dobra. - fuka zrezygnowany. - W całym swoim, zjebanym życiu nie miałem ani jednej Wigilii, czy jak to się tam zwie. - mówi, a ja czuję jak moja twarz blednie. - Nie wiem kurwa, jak to jest jeść uroczystą kolację z rodziną przy lampkach i drzewie, nie wiem jak to jest odpakowywać prezent z świątecznego papieru ani nie wiem jak to jest zawieszać jebane bombki na iglaku. Ja nic o tym nie mam kurwa do chuja pojęcia.  - stara się mówić, jakby nie robiło to na mim, żadnego wrażenia, z resztą jak zwykle. Ale ja wiem, że jest rozżalony, mimo, że jego czoło jest zmarszczone sprawiając wrażenie rozwścieczonego.
Jeszcze przez chwilę patrzę na jego twarz, następnie przykładam jego rękę do swoich ust i całuję jej wierzch.
Im bardziej zagłębiam się w przeszłość Harry'ego, tym bardziej jest ona smutna, szokująca i niesprawiedliwa.
W trakcie kiedy ja, jako małe dziecko cieszyłam się świątecznym nastrojem, ozdabiałam choinkę, robiłam prezenty dla bliskich, piekłam z mamą świątecznego piernika, Harry siedział w domu i nawet nie wiedział, że ten dzień jest taki wyjątkowy. W tym dniu zawsze czułam się wspaniale, czułam tą rodzinną atmosferę, a Harry przeżywał to tak monotonnie, jak każdy, inny dzień.
Zaciskam powieki, chcąc wyrzucić z swojej głowy obraz małego, smutnego Harry'ego, siedzącego na parapecie i patrzącego na dom sąsiadów z naprzeciwka, gdzie w oknie widać piękną, świecącą choinkę i ludzi tworzących kulinarne cuda w kuchni.
- Mogłeś od razu powiedzieć. - mówię naprawdę cicho. - Jeśli naprawdę nie chcesz, nie musisz jechać, ale nie wyobrażam sobie, że zostawiam cię tutaj samego, w trakcie kiedy ja będę spędzać czas w gronie mojej rodziny. - dodaję. - Nie będę mogła znieść myśli, że jesteś tutaj sam, a ja tam i cieszę się świątecznym nastrojem, w trakcie kiedy ty nie wiesz nawet co to takiego. - zauważam, że mówię coraz ciszej, a moje oczy zachodzą łzami. - Przepraszam, że tak naciskałam na ciebie, nie powinnam.
- Nie przepraszaj, to moja wina, że nie powiedziałem ci tego od razu. - przyciąga mnie do siebie i przytula.
Nadal myślę nad tym, co Harry musiał przechodzić i co nadal gnieździ się w jego sercu i umyśle. Wiem, że to dopiero początek, tego, co Harry przeżył, i nie mogę tego znieść, że ledwo to wytrzymuję, ale ja nadal nie mogę pogodzić się z tym co ten biedny chłopak przeżył, co on musiał przechodzić i co musiał czuć. I co musi czuć do teraz.
Mimowolnie łzy zaczynają wypływać z moich oczu, a ja wtulam swoją głowę w jego klatkę, próbując to ukryć przed Harry'm. Lecz po chwili czuję jak jego ręka sięga po moją brodę i podciąga ją do góry, tak, żebym na niego spojrzała, lecz moje oczy są zamknięte.
- Ejj. - mówi łagodnie i wyciera moje policzki wierzchem swojej dłoni. - Spójrz na mnie. - mówi ściszonym tonem i lekko pociera moją brodę swoim kciukiem, chcąc mnie od tego zachęcić. - Aga proszę, otwórz oczy.Głęboko wzdycham, lecz po kilku sekundach otwieram swoje powieki i od razu kieruję swój wzrok na oczy Harry'ego, które są jednocześnie zaniepokojone i smutne, a jego brwi ściągnięte w sposób, który wyraża nic innego, a żal. - Dlaczego płaczesz? - pyta i ociera kciukiem moje łzy, cały czas patrząc  w moje, zapewne zaczerwienione oczy.
- Bo tak bardzo mi ciebie żal. - pociągam nosem. - Trudno mi się pogodzić z tym, że to, o czym mi opowiadasz, naprawdę miało miejsce i, że to wszystko przeżyłeś. - tłumaczę i sięgam swoją ręką, wycierając swoje mokre, policzki czarnym rękawem. - To jest tak cholernie smutne i niesprawiedliwe, że to właśnie ciebie spotkały takie, okropne rzeczy. - mówię.  - Przepraszam, że ci to wszystko przypominam i, że tak na to wszystko reaguję, ale nie spodziewałam się, że... - Harry wpija się w moje mokre i zapewne słone usta.
- Nie płacz skarbie. - mówi. - Okropnie się czuję, kiedy widzę jak cie to boli. - spogląda w moje oczy. - Nie przepraszaj mnie, bo to nie twoja wina, że moje życie było tak zjebane. - opiera swoje czoło o moje.
- Ja.. ja nie chciałam, żeby to tak wyszło. - mówię, pociągając nosem. - Chciałam tylko spędzić ten, ważny i wyjątkowy dla mnie czas z tobą. - dodaję.
- Wiem.
- Jeśli nie chcesz, to naprawdę nie musisz jechać. Nie chcę cię już więcej do niczego przekonywać. - chłopak oplata swoje ręce wokół moich pleców.
- Chciałbym jechać tam z tobą. - mówi. - Ale nie chcę robić z siebie dziwaka czy debila, który nie wie jak obchodzi się święta. - tłumaczy.
- Nie jesteś debilem, ani dziwakiem. - mówię niemal od razu. - Jesteś cudownym i kochanym mężczyzną, który nie miał możliwości dowiedzieć się jak wygląda taka, prawdziwa Wigilia, którą zapamiętałbyś do końca życia - mówię. - Moi rodzice zrozumieliby to, gdybyś pozwolił mi im to wytłumaczyć, bo nie powiedziałabym, nawet moim rodzicom, czegoś, czego nie chciałbyś, żeby wiedział ktokolwiek oprócz mnie. - tłumacze. - Nigdy nie chciałabym zawieźć twojego zaufania do mnie.
- Wiem o tym skarbie. - całuje moje czoło, następnie przykłada moją głowę do swojego torsu.
- Harry. - mówię, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hmm. - wydaje z siebie głęboki pomruk.
- Cokolwiek byś mi nie powiedział, ja zawsze będę z tobą, zawsze będę cię wspierać jak mogę i zawsze będę starać się ciebie rozumieć. - mówię cicho. - Kiedy mówisz mi o takich smutnych i okropnych rzeczach, ja też odczuwam ten ból, ale to nie znaczy, że nie chcę, żebyś mówił mi o takich sprawach. Nie chcę, żeby to, że płaczę, zrażało cię do tego, żebyś przestał mi się zwierzać. - sięgam swoją dłonią do jego karku i zaczynam muskać moimi opuszkami, jego loki. Słyszę jak chłopak wzdycha i mocniej oplata moje plecy. - Nie chcę, żeby moja wrażliwość sprawiła, żebyś przez nią nie mówił mi o swojej przeszłości. Chcę wiedzieć o tobie jak najwięcej i chcę, żebyś zwierzał mi się z takich rzeczy. - dodaję i muskam jego szyję. - Możesz mi powiedzieć o wszystkim Harry.
- Wiem kochanie. - mówi i zaczyna gładzić moje włosy, a ja wtulam swoją twarz w jego szyję.
- Dlaczego nie obchodziliście świąt? - po chwili ciszy zadaję to, nurtujące moją głowę pytanie.
- Ojciec uznał, że nie będzie  sobie zawracać dupy takimi głupotami, a matka cały czas pracowała i nie miała czasu, z resztą nie postawiłaby się ojcu. - odpowiada. - Raz, czy dwa, dała mi jakiś prezent na Wigilię, ale nie pamiętam co, to było. Pewnie jakieś zjebane skarpety albo szalik. - dodaje. - Przez pierwsze lata życia, puki nie poszedłem do szkoły, nie wiedziałem, że istnieje takie coś jak święta. - cicho wzdycham. - Ale jak wgłębiłem się w ten temat, chciałem przeżyć coś takiego, chciałem oderwać się chociaż na te, parę godzin od mojego skurwionego życia. Nie wierzyłem w mikołaja i jego jelenie, którzy rozdają prezenty dzieciakom, ale wierzyłem, że kiedyś dostanę prezent w świątecznym papierze i zjem zajebistą kolację. - podnoszę swoją głowę i spoglądam w jego oczy.
- Nadal możesz przeżyć coś takiego. - zapewniam. - Wystarczy, że ze mną pojedziesz, a przekonasz się, że to naprawdę coś wyjątkowego i wspaniałego. - uśmiecham się do niego. - Naprawdę chciałabym, żebyś ze mną pojechał. Ale jak wcześniej mówiłam, nie będę się już narzucać. - dodaję.
- Wiem, że byłoby zajebiście. - przyznaje.
- Wiem Harry. Ale cieszę się, że tak o tym myślisz. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - lekko muskam jego górną wargę.

                                                                 ***

- Może już wstaniemy? - pytam po chwili i podnoszę jedną brew.
- Po co? - pyta. - Masz coś konkretnego do robienia?
- Nie, ale pewnie jest już południe, a my nadal leżymy i nic nie robimy. - tłumaczę.
- W czym to przeszkadza? Z tobą mogę nawet nic nie robić, a jest mi dobrze. - uśmiecham się na jego słowa. - Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić, tam, gdzie chce cię zabrać - mówi nagle wplata swoje palce w moje włosy i zaczyna masować skórę mojej głowy.
- Będę. - mocno się do niego wtulam. - Cieszę się, że gdzieś wychodzimy. - mówię. - Wiem, że nie lubisz pokazywać się publicznie i nie lubisz nawiązywać kontaktów międzyludzkich i naprawdę doceniam, że gdzieś mnie zabierasz. - mówię na jednym oddechu.
- Dla ciebie wszystko. - muska moją skroń. - Później zrobię obiad. - oznajmia po chwili. - Co chciałabyś zjeść? - pyta, a ja odsuwam się nieco od jego klatki i spoglądam na jego twarz.
To naprawdę urocze, że Harry chce zrobić obiad, i to jeszcze chce zrobić coś, na co mam ochotę.
- Mówiłam ci już,że jesteś kochany? - pytam, z małym uśmiechem.
- Już jakieś parę razy. - odwzajemnia uśmiech.
- To i tak za mało. - mówię, a chłopak przewraca nas tak, że znajduję się pod nim, następnie wchodzi pomiędzy moje nogi.
- Dlaczego za mało? - pyta i przypiera swoje ciało do mojego. Kładzie swoje ręce po obu stronach mojej głowy i nachyla się nade mną tak, że nasze twarze dzieli tylko kilka centymetrów.
- Bo nie ma takiej ilości słów, żeby określić jaki jesteś kochany - szeroko się do niego uśmiecham.
- Chyba jaki jestem nie kochany. - poprawia mnie, lecz ja zaczynam kręcić przecząco głową.
- Jesteś kochany i się ze mną nie kłóć. - mówię, a uśmiech nadal nie schodzi z mojej twarzy.
- Będę się kłócić, bo uważam inaczej. - na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmieszek.
- Czyżbyś chciał mnie wkurzyć? - podnoszę brew.
- Może. - wzrusza ramionami. - Dawno nie widziałem cię wkurzonej. - przyznaje, czym jestem nieco zdziwiona.
- A chciałbyś zobaczyć jak się wkurzam?
- Nie. - kładzie swoją dłoń na mojej brodzie. - Chcę żebyś cały czas była taka wesoła i szczęśliwa, jak jesteś teraz. - uśmiecham się do niego, następnie owijam swoje ręce wokół jego szyi, przyciągam go do siebie i mocno przytulam.
- Jesteś cudowny Harry. - szepczę do jego ucha. - Czy ci się to podoba, czy nie.
- Podoba mi się.
         
                                                                   ***

Leżymy tak już jakieś dwadzieścia minut. Moja głowa położona jest na jego klatce, a jego ręce owinięte są wokół moich pleców.
Zdecydowaliśmy, że zrobimy na obiad ryż w sosie słodko kwaśnym i kurczakiem. Nie mam wszystkich składników potrzebnych do zrobienia tego posiłku, ale Harry powiedział, że szybki wypad do sklepu to dla niego nie problem. Dla mnie oczywiście też nie.
Mocniej ściskam swoją ręką jego brzuch, wtulając się w jego tors.
W mojej głowie nadal siedzi to, co Harry wyznał mi o swojej przeszłości i nadal mnie to cholernie smuci i dołuje.
To, co on przeżył, jest takie niesprawiedliwe i okropne. Nie mogę w to uwierzyć, że właśnie to wszystko spotkało Harry'ego. Tego kochanego, wspaniałego i cudownego Harry'ego, który musiał sobie z tym wszystkim radzić, tak naprawdę sam. To, co go spotkało, te wszystkie okropieństwa, jest tak, cholernie niesprawiedliwe... Wiem, że w tym momencie moje rozumowanie, bije się z tym, co ostatnio powiedziałam Pauli, że to, co nas złego spotyka, dzieje się po coś. Ale te okropieństwa, które przeżył Harry, co wiem, że jest dopiero początkiem jego wyznań, to naprawdę przesada i totalna niesprawiedliwość.
Ojciec pijak i narkoman, który nie robił nic innego, jak siedzenie z dupskiem na fotelu i rozkazywanie swojemu synowi, który nie miał odwagi mu się sprzeciwić, ponieważ, jak zgaduję, karą za sprzeciw było bicie. Matka, która cały czas pracowała i nie miała czasu dla Harry'ego, który musiał usamodzielnić się tak wcześnie, ponieważ życie, tak naprawdę go do tego zmusiło. Nie miał kolegów, z którymi mógłby spędzać czas, nie miał czasu na naukę, nigdy nie był doceniony przez swoich bliskich, a starał się jak mógł. Praktycznie nigdy nie przeżył Bożego Narodzenia, i zgaduję, że pozostałych świąt też nie obchodził. Nigdy nie odpakował prezentu, owiniętego w świąteczny papier, nigdy nie wieszał bombek i sopelków na choince, nie jadł Wigilijnej kolacji i nigdy nie poczuł tego, wspaniałego, rodzinnego nastroju, który powinien towarzyszyć w tak wspaniałych dniach, A jego marzeniem było przeżyć chociaż raz coś takiego, jak Wigilia, lecz nigdy się to nie spełniło.
Nie wyobrażam sobie jak bardzo rozczarowany, smutny i  rozgoryczony musiał być ten, mały chłopiec, który totalnie nie potrafił rozumieć dlaczego jego życie takie jest, dlaczego jego rodzice go tak traktują, dlaczego jego tata go bije, dlaczego mama się nim nie przejmuje, dlaczego nie może żyć jak inne dzieci, które codziennie widzi na placu zabaw i dlaczego jego marzenia się nie spełniają.
Naprawdę, nie wyobrażam sobie co musiało czuć to, biedne, bezbronne, niczemu nie winne dziecko, które nic nie mogło poradzić na to, co dzieje się w jego życiu
Zastanawia mnie gdzie tak właściwie byli jego pozostali bliscy? Czy naprawdę nikt nie zorientował się co dzieje się z tym chłopcem? Nikt mu nie pomógł i nie zabrał z tamtego, strasznego miejsca, którym był jego dom, który powinien być gwarancją poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Nikt nie zabrał go od rodziców, którzy tak naprawdę byli tylko mieszkańcami domu, którym on się zajmował.
A teraz. Nikt nie spodziewa się, że ten z pozorów: arogancki, wulgarny, brutalny, chamski człowiek, który nie umie opanować swojego gniewu, jest wobec wszystkich nieufny i po prostu wredny, kryje w swoich wspomnieniach takie, okropne i pewnie jeszcze okropniejsze rzeczy. Nie dziwię się, że to, co ten, biedny chłopak przeszedł, wywołało u niego takie, skrzywienie psychiczne i wychowawcze.
I niech ktoś mi powie. Gdzie tutaj chociaż krzta sprawiedliwości?
No właśnie...
Gdybym mogła, przeniosłabym na siebie część tego, niewyobrażalnego bólu, który kumulował się w nim przez dwadzieścia dwa lata. Ale żałuję, naprawdę żałuję, że nie można tego zrobić.
Targa mną teraz tyle złych uczuć i emocji, że mam ochotę krzyczeć i wrzeszczeć. Czuję ogromny smutek, rozczarowanie, rozgoryczenie, dół, oraz złość, złość na to, że życie wobec Harry'ego było takie niesprawiedliwe, i złość, że nie wiem jak mu w tym, wszystkim pomóc, żeby poczuł się lepiej.
Chciałabym, żeby poleciał ze mną do Polski, poznał moją, wspaniałą rodzinę, która niewątpliwie go polubi, a on będzie mógł przeżyć naprawdę swoją, pierwszą, cudowną i wyjątkową Wigilię.
Chciałabym, żeby chociaż jedno z jego marzeń się spełniło. Lecz jeżeli on nie będzie tego chciał, ja nic na to nie poradzę i będę musiała odpuścić.
Orientuję się, że oddech Harry'ego jest nadzwyczaj głęboki i równomierny, a bicie jego serca powolne i głośne.
Odrywam swoją głowę od jego klatki i spoglądam na jego spokojną i śpiącą twarz. Podnoszę rękę z jego brzucha i zaczynam gładzić wierzchem swojej dłoni, jego policzek, pokryty krótkim zarostem.
Od kiedy Harry tutaj przyjechał, wydawał mi się zmęczony i najwidoczniej nie myliłam się, bo Harry zapadł w naprawdę głęboki sen.
Mam nadzieję, że przynajmniej teraz w jego sercu i umyśle, jest ulga, a ona sam odpoczywa od traumatycznych myśli.
Wiem, że Harry z wszystkich sił stara się nie pokazywać tego, co czuje, podczas gdy zwierza mi się z tych, okropnych wspomnień, ale ja wiem, że jest strasznie przygnębiony i zły. Widzę to w jego oczach.
Pomyśleć, że to właśnie tego chłopaka spotkało coś tak okropnego.
Odwijam jego ręce z swoich pleców i układam w wygodny dla niego sposób, następnie nachylam się nad jego czołem i całuję se z ogromnym współczuciem, ale też wsparciem, bo to właśnie czuję w tym momencie, kiedy na niego patrzę.
Klękam na materacu i spoglądam na niego, dokładnie ilustrując całą, jego twarz, następnie przytulam swój policzek do jego czoła i zaczynam gładzić jego włosy, przez chwilę trwając w takiej pozycji. Ponownie muskam jego czoło, następnie schodzę z łóżka i najciszej jak mogę podchodzę do kanapy, zabieram z niej koc i z powrotem wracam do łóżka. Przykrywam jego ciało od stóp, do szyi, następnie,na palcach wychodzę z pokoju.
Jest już po trzynastej i zbliża się pora obiadu, więc postanawiam, że skoro Harry śpi, mogę iść do pobliskiego spożywczaka, obok sklepu, w którym pracuje Jake i kupić kurczaka oraz jakieś przyprawy. Zajmie mi to jakieś pół godziny, więc to żaden problem.
Docieram do kuchni i sięgam po niebieską karteczkę oraz długopis. Piszę na niej, że poszłam do sklepu i, że będę za półgodziny, następnie przyklejam ją w widocznym miejscu na blacie, na wypadek jakby Harry obudził się zanim wrócę.
Biorę swój portfel ze stolika, i udaję się do korytarza, gdzie ubieram swoje buty oraz płaszcz, następnie wychodzę na zewnątrz. Szybkim krokiem wychodzę na chodnik i zaczynam kierować się ośnieżoną ścieżką w stronę sklepu spożywczego.
Mam nadzieję, że Harry nie obudzi się zbyt szybko i nie pojedzie za mną. Chociaż i tak mam już u niego przechlapane i będzie na mnie zły, że wyszłam bez niego ale sądzę, że przyda mi się taki spacer na odświeżenie i uspokojenie swoich, poplątanych myśli, zwłaszcza po tym, co dzisiaj do mnie dotarło. Z resztą już dawno nie byłam na spacerze i cieszę się, że mogę pobyć chwilę na świeżym powietrzu sama z sobą i oczywiście ze śniegiem.
Mimo, że obiecałam Harry'emu, że nie spotkam się więcej z Jake'iem, to mam takie dziwne przeczucie, że właśnie to się dzisiaj stanie i zobaczę go w tym sklepie. Sama nie wiem dlaczego.
Może to znowu odzywa się moja paranoja.
Mam nadzieję, że to się nie stanie, ale przyznam, że chciałabym z nim porozmawiać i dowiedzieć się co u niego. Strasznie mi głupio przez to, jak wyszło nasze, wcześniejsze spotkanie, które było jakieś półtora tygodnia temu, ale chciałabym go za nie przeprosić. Ten pocałunek, potem Harry i jego niepohamowane pięści, było to strasznie niezręczne i chciałabym przeprosić go za to jeszcze raz w życiu realnym, a nie przez telefon.
To miły, sympatyczny chłopak i sądzę, że mu się to należy i nie ważne co powie na to Harry, który i tak nie ma prawa mi mówić z kim mam rozmawiać.

                                                                    ***

Po dziesięciu minutach jestem prawie przy spożywczaku, lecz zatrzymuję się przed sklepem, w którym pracuje Jake i wyglądam przez okno, próbując go dostrzec, lecz nigdzie go nie zauważam.
Może to i lepiej, że go nie ma.
Ruszam się z miejsca i wchodzę do przytulnego sklepu spożywczego. Pachnie tutaj warzywami i świeżym pieczywem.
Jest to niewielki sklepik, ale jest tutaj naprawdę wiele artykułów i półek, a za ladą widzę starszą, bardzo miło wyglądającą panią w jasnoróżowym swetrze i dużych okularach, która właśnie rozwiązuje krzyżówkę.
- Dzień dobry. - mówię, a kobieta podnosi głowę znad gazety i uśmiecha się do mnie szeroko, co odwzajemniam.
- Dzień dobry panienko. - ściąga okulary i wstaje ze stołka. - W czym mogę pomóc? - pyta, a ja podchodzę do lady.
- Ma pani może piersi z kurczaka i jakieś przyprawy do niego? - pytam niepewnie, a kobieta podchodzi do jednej z chłodziarek.
- Ile chcesz tych piersi kochana? - pyta i sięga po plastikowy woreczek.
- Dwie. - mówię, a kobieta podnosi na mnie wzrok.
- Robisz obiad dla dwóch osób? - kiwam głową nieco zaskoczona. - Ukochany? - lekko się uśmiecha, jakby wiedziała, że robię ten obiad dla mnie i dla mojego chłopaka.
- Tak. - odpowiadam niepewnie, czując jak się rumienię, a kobieta cicho chichocze, spoglądając na moją twarz
- Nigdy nie widziałam cię w tych okolicach. - oznajmia. - I masz inny akcent. - kładzie woreczek z mięsem na blat, następnie podchodzi do jednej z półek i zaczyna szukać przypraw.
- Jestem z Polski. - mówię z uśmiechem, co kobieta odwzajemnia.
- Miałam okazję poznać wiele osób z różnych narodowości, ale Polaki jeszcze nie poznałam. - mówi. - Ale jesteś bardzo miłą i sympatyczną osóbką. - ponownie wysyła mi uśmiech, co odwzajemniam. - Mogę wiedzieć jak masz na imię kochana? - pyta.
- Agata. Ale ludzie stąd mówią na mnie Aga, ponieważ tak jest im łatwiej. - kobieta się śmieje.
- Agata. - powtarza z nieco brytyjskim akcentem. - Jestem Judith. - podchodzi do lady i kładzie na niej słodką paprykę i przyprawę do kurczaka.
- Bardzo mi miło pani Judith. - mówię i wyciągam portfel z kieszeni.
- Życzysz sobie czegoś jeszcze kochanieńka? - pyta.
- Może pani jeszcze dać czerwoną paprykę? - pytam, a kobieta ponownie oddala się od lady i idzie prawie do końcowych półek.
- Prowadzę bibliotekę tuż za rogiem. - oznajmia dosyć głośno. - Szukam kogoś, kto pomagałby mi codziennie wieczorami trochę posprzątać, poukładać książki, dotrzymać mi towarzystwa. - wraca z powrotem z niewielką papryką w swojej dłoni. - Może zechciałabyś kiedyś przyjść? - pyta i wkłada warzywo do reklamówki wraz z piersiami i przyprawami.
- Jasne.- mówię trochę zbyt entuzjastycznie, przez co się rumienie, ale kobieta tylko cicho chichocze i pokazuje mi sześć palców, co znaczy ile mam jej zapłacić. - Bardzo chętnie przyjdę i pani pomogę. - mówię. - Ale jutro niestety nie mogę, ponieważ mam już plany, ale mogę przyjść po jutrze.
- Dobrze. Przyjdź wieczorem kochana. - kiwam twierdząco głową, następnie daję jej pieniądze.
- Pani prowadzi i sklep i bibliotekę? - pytam, sama nie wiem dlaczego.
- Sklep jest mojej, dobrej przyjaciółki, ale robię jej przysługę i siedzę tutaj, rozwiązując te krzyżówki. - odpowiada, wskazując na gazetkę. - Chociaż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. - uśmiecha się do mnie, więc też lekko unoszę kąciki swoich ust.
Chowam portfel do kieszeni i biorę reklamówkę z blatu.
- Muszę już iść. - mówię. - Życzę pani miłego dnia.
- Dziękuje i nawzajem. - siada na stołku i zakłada okulary. - Mam nadzieję, że jednak przyjdziesz w środę. Myślę, że nie znajdę tutaj nikogo lepszego do mojej biblioteki.
- Obiecuję, że przyjdę. - posyłam jej ostatni uśmiech, następnie odwracam się i wychodzę.
Bardzo polubiłam tą panią, chodzenie do biblioteki i spędzanie czasu z panią Judith będzie dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Ledwo unikam szklanych drzwi, które gwałtownie się otwierają i niemal we mnie uderzają. Podnoszę swój wzrok i widzę Jake'a, który jest nieco zaskoczony moim widokiem.
- Nic ci nie jest? Uderzyłem cię? - pyta, puszczając drzwi, które się za nim zamykają.
- Nie wszystko w porządku. - po moich słowachchłopak podchodzi do mnie i oplata swoje ręce wokół mojej szyi, co nieco mnie zaskakuje, ale kładę wolną rękę na jego plecach i lekko je klepię. Po chwili się  od siebie odrywamy, i lekko się do siebie uśmiechamy. - Cieszę się, że cię widzę. - mówię.
- Ja też. - patrzy na mnie tymi, swoimi niebieskimi, głębokimi oczami.
- Chciałam cię przeprosić za wtedy, za to, jak to wyszło, za to, że Harry cię uderzył. - mówię. - Chciałam to zrobić twarzą w twarz, ale obiecałam Harry'emu, że ...- chłopak przykłada swój palec do moich ust, co mnie zaskakuje.
- Stanowczo, za dużo mówisz. - zabiera swój palec. - Ale rozumiem, jesteś z Harry'm, trochę go znam, więc wiem jaki jest. - chłopak zauważa mój pytający wyraz twarzy. - Chodziliśmy razem do klasy w liceum. - tłumaczy. - Ja też cię przepraszam, że cię pocałowałem, to nie było odpowiednie, ale nie mogłem się powstrzymać. - dodaje.
- Nic się nie stało. - kręcę głową. - Mam nadzieję, ze Harry nie uszkodził cię za bardzo. - pytam i oglądam jego twarz w poszukiwaniu pozostałych śladów po jego ciosie, ale całe szczęście, nic nie zauważam.
- Nie, nic mi nie było. - odpowiada. - Też przywaliłbym kolesiowi, który całuje moją dziewczynę. - mówi z uśmiechem. - A Harry to Harry, wkurza się nawet, wtedy kiedy nie musi, więc się mu nie dziwię. - wzrusza ramionami.
- Ty naprawdę go znasz. - mówię, nieco zdziwiona.
- Obserwowałem go. - mówi. - Chciałem wiedzieć o nim coś więcej, zawsze był taki...
- Tajemniczy. - dokańczam za niego.
- Tak.
- Nie dziwi cię, że z nim chodzę? - pytam, po prostu z ciekawości.
- Nie. Dlaczego? Każdy zasługuje na szczęście. Z resztą on nie jest taki zły na jakiego wygląda, potwierdza to z resztą, że się z nim zadajesz, a tym bardziej, że z nim chodzisz. - jego słowa naprawdę mnie zaskakują.
Albo Jake jest takim, dobrym obserwatorem, albo widzi więcej niż inni.
- Masz racje. - odpowiadam. - Nie jest taki, na jakiego wygląda. - uśmiecham się do niego.
- Wiem.- odpowiada. - Ale ja i tak zawsze będę uważać go za agresywnego dupka, bez jakich kolwiek pohamowań. -  przygryzam wargę.
- Co u ciebie i Mii? - staram się jak najszybciej zmienić temat.
- Na drugi dzień po twoim telefonie, pojechałem do tej restauracji, w której pracuje i zaprosiłem ją na obiad. - lekko podnosi kąciki swoich ust. - Dzisiaj mam ją odebrać z pracy.
- Spotykacie się? - kiwa twierdząco głową.
- Miałaś racje, że jej się podobam. Ona mi chyba też. - kładę mu rękę na ramieniu. - Myślę, że będziemy razem. - dodaje.
- Bardzo się cieszę Jake. Naprawdę.
- Dzięki. - chowa ręce do kieszeni. - Mogę cię podwieźć do domu, jeśli chcesz. - oznajmia po chwili.
- Nie trzeba, przejdę się. - mówię i mam zamiar się z nim żegnać, lecz słyszę samochód, który parkuje, tuż za moimi plecami. Spoglądam na Jake'a, który wygląda  na nieco spanikowanego.
Domyślam się o co może chodzić.
Lekko odwracam swoją głowę i widzę wysoką, czarną, zakapturzoną sylwetkę, która wychodzi z samochodu, nawet nie zamykając drzwi i zaczyna kierować się w naszym kierunku z naprawdę nieciekawą miną. Paraliżuje wzrokiem Jake'a, następnie spogląda na mnie z prawdziwą wściekłością w oczach.
- Mam duże kłopoty? - szepcze Jake.
- Nie wiem.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kolejny na czas!!!!!!! Mam nadzieję, że się podoba i, że w końcu skomentujecie :)
Do następnego!!! <3

16.08.2016

Rozdział 46

                                                         *Oczami Agaty*

- Co chcesz porobić? - pytam, podając brudny talerzyk Harry'emu, który właśnie kuca przed zmywarką.
To bardzo miłe urocze, że chciał mi pomóc w czymś takim, banalnym jak wsadzanie brudnych naczyń do zmywarki. Bardzo to doceniam.
- Cokolwiek, byleby być blisko ciebie. - mówi, a ja lekko uśmiecham się na jego słowa i nachylam się całując czubek jego głowy.
Uwielbiam kiedy Harry mówi takie urocze rzeczy, wtedy czuję jak robi mi się ciepło na sercu.
- Jesteś kochany. - mówię i podaję mu kolejny talerz.
- Tylko dla ciebie. - mówi i podnosi na mnie wzrok, posyłając mi żartobliwy uśmieszek, chociaż ja wiem, że to, co powiedział jest prawdą.
Wiem, że Harry traktuje mnie zupełnie inaczej niż jego poprzednie ,,dziewczyny''. Z tamtymi tylko zaspokajał się seksualnie, co wiązało się z odreagowaniem na wszystko to, co go dręczyło. Były to też zupełnie bezuczuciowe i nic nieznaczące znajomości.
- Jeszcze raz dziękuję ci za te naleśniki, były naprawdę pyszne. - mówię, podając mu widelce. Zauważam, że  w zlewie nie ma już brudnych naczyń, ani sztućców, więc myję ręce i siadam na blacie, patrząc jak Harry wkłada ostatni widelec w jedną z przegródek.
- Nie masz za co, to czysta przyjemność robić śniadanie mojej dziewczynie. - zamyka zmywarkę i włącza ją. Wstaje z kucka i spogląda na mnie z małą iskrą w oczach.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - pytam i posyłam mu lekki uśmiech, co odwzajemnia i podchodzi do zlewu wycierając ręce w suchą ścierkę, ponownie spoglądając na moją twarz.
- Bo uwielbiam na ciebie patrzeć. - wchodzi pomiędzy moje nogi i kładzie ręce na dole moich pleców, przyciągając mnie do siebie. Oplatam jego szyję swoimi ramionami i splatam palce na jego karku, lekko muskając jego włosy opuszkami.
- Dlaczego uwielbiasz na mnie patrzeć? - pytam, ilustrując jego oczy.
- Bo jesteś moją piękną, wspaniałą i cudowną dziewczyną . - mówi i owija swoje ręce wokół moich pleców, mocniej mnie do siebie przyciskając. - Na której kurewsko mi zależy i mam pierdolca na jej punkcie. - uśmiecham się do niego. Lekko przechylam głowę i krótko lecz namiętnie całuję jego wargi, co chłopak odwzajemnia.
- Nawet nie wiesz jak bawi mnie to, że przeklinasz w praktycznie każdym zdaniu. - mówię i kładę mu rękę na policzku, lekko gładząc go swoim kciukiem.
- Dziwi mnie, że ci to nie przeszkadza. - mówi i muska moją górną wargę. - Ale też cieszę się, że cię to bawi. - wkłada ręce pod moją bluzę i zaczyna gładzić moje plecy. Czuję jak przez mój kręgosłup przechodzi przyjemny prąd, przez co głośno nabieram powietrza do płuc. Harry to zauważa i powiększa obszar na moich plecach, gładząc moją skórę aż do połowy moich pleców. - Lubisz to? - pyta i przybliża swoją twarz do mojej, ilustrując moje oczy.
- Tak. - mówię zatracając się w jego dotyku, nadal uważnie patrząc w jego tęczówki, w których widać jasne iskierki. Jego twarz jeszcze bardziej się przybliża i ma zamiar musnąć moje usta, lecz w ostatnim momencie, lekko odwracam głowę, że trafia w mój policzek.
Zaczynam cicho chichotać, a Harry odsuwa swoją twarz od mojej i spogląda na mnie z humorem w oczach, chociaż stara się być poważny.
- A więc tak grasz. - uśmiecha się do mnie zawzięcie i kieruje swoje ręce na moje żebra, łaskocząc moją skórę, na co wybucham śmiechem i próbuję odciągnąć jego ręce od moich żeber.
Nie mam pojęcia skąd on wiedział, że mam straszne łaskotki na żebrach i nie cierpię, kiedy ktokolwiek mnie łaskocze w tym miejscu.
- Proszę przestań! - piszczę i łapię za jego nadgarstki, próbując odciągnąć jego ręce od mojej skóry. Chłopak zaczyna chichotać i jeszcze bardziej napiera na moją skórę swoimi palcami, - Harry! - piszczę. - Przestań!
- Jak obiecasz, że więcej razy nie uciekniesz od moich ust. - mówi, jeszcze mocniej mnie łaskocząc, co ledwo wytrzymuję.
- Obiecuję. - mówię, starając się nie śmiać, lecz chłopak nie przestaje. - Co jeszcze? - pytam, próbując złapać oddech.
- Pocałuj mnie. - mówi. Jedna z jego rąk przestaje mnie łaskotać i przenosi ją na moją brodę podciągając, tak, żebym na niego spojrzała. Jego druga ręka zastyga na moich plecach, przyciągajac mnie do siebie.
- Sam to zrób. - mówię, oplatając jego szyję swoimi ramionami, patrząc w jego oczy, w których buzuje płomyk pożądania. Chłopak przechyla swoją głowę i zdecydowanie wpija się w moje usta, mocno i z wielką  namiętnością , muskając moje wargi. Odwzajemniam pocałunek z równą siłą, starając się dorównać mocnym muśnięciom Harry'ego. Swoim językiem wślizguje się do wnętrza mojej buzi, dotykając nim mojego, który boi się w jakikolwiek sposób ruszyć. Po chwili zaczyna delikatnie pocierać moje podniebienie, sprawiając, że kąciki moich ust lekko się unoszą, na co Harry reaguje tym samym. Wyciąga swój język z mojej buzi i ponownie przechodzi do całowania moich ust, lekko dotykając czubkiem swojego języka, moich ust. Po chwili dołączam do niego, robiąc te same ruchy. Zaczynamy dotykać się swoimi językami, nadal namiętnie muskając swoje wargi.
Jeszcze nigdy nie całowaliśmy się z ten sposób, ale bardzo podoba mi się taki rodzaj pocałunków. Jest w nim coś intymnego, a zarazem podniecającego.
W pewnym momencie twarde krocze Harry'ego zaczyna napierać na wnętrze mojego uda, co sprawia, że Harry przestaje mnie całować i spogląda w moje oczy.
- Nie mogę tego kontrolować. - sapie, spoglądając w dół, lecz po chwili znowu zaczyna wpatrywać się w moje oczy z ogniem pożądania.
- Nie przeszkadza mi to. - uśmiecham się do niego lekko i wplatam palce w jego włosy, przyciągając do siebie jego głowę i ponownie wpijam się w jego usta, lekko przygryzając jego dolną wargę. Czuję jak Harry szeroko się uśmiecha, najwyraźniej bardzo spodobał mu się mój gest. Kładzie swoje, wielkie dłonie na mojej talii i mocniej mnie do siebie przyciąga, co sprawia, że napieram swoim miejscem intymnym na jego, twarde krocze. Czuję jak moje policzki się rumienią, ciało się napina, a uda próbują zacisnąć, na skutek dziwnego mrowienia w moim podbrzuszu.
- Nie krępuj się skarbie. - mówi i kładzie swoje ręce na moje uda, jeżdżąc w ich górę i dół, próbując mnie jakoś rozluźnić.
- Nie... ja po prostu nie wiem... ja nigdy nie. - plączę się w własnych słowach, sama nie wiedząc co chcę powiedzieć.
- Wiem skarbie. - mówi i odgarnia kosmyk moich włosów z czoła - Ale przy tobie nie mogę się kontrolować, to jest silniejsze ode mnie. - sapie, uśmiechając się do mnie i nachyla się nad moim obojczykiem, całując jedną z wystających kości. - Podniecam się na samą myśl o twoim, pięknym ciele. - mówi, jadąc z pocałunkami w górę mojej szyi, zostawiając na niej mokre ślady. - Chciałbym odkryć każdy, najmniejszy zakamarek twojego, idealnego ciała. - całuje miejsce tuż pod moim uchem, co sprawia, że głośno wdycham powietrze. - Chciałbym się z tobą kochać, poczuć twoją bliskość. - mówi to tym, swoim chrypowatym, ściszonym tonem, który tak bardzo uwielbiam. Czuję jak moje policzki płoną, a moje podbrzusze się zaciska. Przygryza płatek mojego ucha i odsuwa się ode mnie, spoglądając na mnie. Spuszczam głowę na dół, próbując jakoś schować swoją twarz, która pewnie przybrała nieco buraczanego koloru. Po chwili chłopak kładzie swoje palce na mojej brodzie, podciągając moją twarz do góry, zmuszając, żebym na niego spojrzała.
- Spokojnie skarbie, nigdy nie zrobiłbym nic, na co nie miałabyś ochoty. Wiesz o tym. - mówi, rozpaczliwie szukając mojego wzroku. - Mam nadzieję, że nie spłoszyłem cię tym, co powiedziałem. - dodaje. - Ale tego właśnie pragnę. Pragnę ciebie. - mówi i kładzie swoją, wielką dłoń na moim policzku
- Harry ja... ja nie jestem jeszcze  na to gotowa. To... jeszcze za szybko. - jąkam się, przygryzając wargę, próbując uciec wzrokiem od intensywnych oczu Harry'ego.
- Wiem skarbie. - łapie za tył mojej głowy i przyciska do swojej klatki piersiowej, następnie kilka razy muska jej czubek. Mocniej owijam swoje ręce wokół jego szyi i wtulam się w jego ramie, a Harry oplata moje plecy, wtulając swoją twarz w moje włosy, pojedynczo muskając skórę tuż pod moją szczęką.
- Czy...ty naprawdę chciałbyś.. to ze mną robić? -  pytam, niepewnie chowając swoją, i tak już czerwoną twarz w jego ramieniu.
- Tak skarbie, chciałbym się z tobą kochać. - delikatnie całuje skórę na mojej szyi.
- Dlaczego? Co we mnie takiego, że tak cię podniecam? - sama nie wiem dlaczego zadaję to pytanie. Chciałabym się za nie ugryźć w język.
- Wszystko. - mówi i wsadza swoją rękę pod moją bluzę, kładąc ją na moich plecach. - Dla mnie jesteś idealna skarbie i nic tego nie zmieni. - zaczyna robić małe kółka na samym środku mojego kręgosłupa. - Jesteś idealna pod każdym względem. - mówi i zaczyna całować moją szyję, co sprawia, że przechylam głowę na bok dając mu większy dostęp. - A ty chciałabyś? - nie musi mówić dalej, bo doskonale wiem o comu chodzi.
- Tak Harry. - mówię,a chłopak lekko zasysa moją skórę. - Ale na chwilę obecną nie jestem na to gotowa. - dodaję, zakręcając sobie na palcu,jeden z jego kosmyków na karku. - Poza tym znamy się dopiero trzy tygodnie, a razem jesteśmy trochę więcej, niż tydzień. Czuję, że to jeszcze za szybko. - wyjaśniam.
- Rozumiem. - spogląda w moje oczy, posyłając mi spojrzenie typu ,,rozumiem, nie musisz mi już więcej tłumaczyć''. Łapie za moją bluzę i zsuwa ją na moje ramie, odsłaniając je i od razu zabierając się za muskanie skóry na nim.
- Znowu chcesz robić mi kolejną malinkę. - cicho chichoczę, czując jak chłopak zaczyna zasysać skórę na moim obojczyku. Wplatam palce w jego włosy, czując przyjemne pieczenie.
- A masz coś przeciwko? - pyta, a na jego twarzy pojawia się żartobliwy uśmieszek.
- Nie, nie mam. Wręcz przeciwnie. - odpowiadam, masując jego skórę głowy.
Uwielbiam wplatać palce w jego włosy, zawsze są takie miękkie i długie. Założę się, że Harry też lubi jak to robię.
- Czyli mam rozumieć, że lubisz jak robię ci malinki. - to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
- Dokładnie tak. - mówię, a chłopak lekko skubie moją, bolącą skórę, swoimi zębami.
- To dobrze, bo ja też uwielbiam ci je robić. - podnosi swoją głowę i muska moje usta.
- Masz może jakiś pomysł co możemy porobić? - pytam, poprawiając swoją bluzę, naciągając ją na swoje, nagie ramie.
- Może po prostu poleżymy i porozmawiamy? - w jego głosie słyszę nutkę nadziei.
- Skoro chcesz. - uśmiecham się do niego, następnie cmokam go w nos, na o Harry też się uśmiecha.
Wkłada ręce pod moje uda i podciąga mnie do góry. - Harry. - próbuję jakoś zejść, lecz chłopak mi na to nie pozwala. - Puść mnie na zieme. - mówię.
- Dopiero w twoim pokoju. - wywracam oczami. Mocno przyciskam się do torsu Harry'ego i splatam swoje nogi w kostkach, nie chcąc spaść, jeśli nastąpiłaby taka możliwość. - Skarbie, nie spadniesz. - jego ciało zaczyna się trząść pod wpływem śmiechu. Wtula swoją głowę w moją szyję, następnie szybkim krokiem zaczyna iść w stronę schodów,
- Wiem, ale nie lubię być w powietrzu.
- Zauważyłem. - czuję, że wchodzimy na schody, szybko zmierzając na ich szczyt. - Nie pozwoliłbym, żeby stało ci się coś złego. - uśmiecham się na jego słowa i mocniej się do niego wtulam - Pamiętaj o tym. - całuje mnie w skroń, a ja kładę rękę na tyle jego głowy.
- Będę pamiętać Harry. - odpowiadam ściszonym tonem.
Harry otwiera drzwi od mojego pokoju, następnie wchodzimy do środka, a chłopak zamyka drzwi nogą. Podchodzi do mojego łóżka i podtrzymując moje plecy, ostrożnie kładzie mnie na materacu. Kładzie swoje ręce po obu stronach mojej głowy i nachyla się, całując moje usta.
- W takim razie o czym chcesz rozmawiać? - pytam i zakładam mu ręce na szyję.
- O tobie. - uśmiecha się.
- Co chcesz o mnie wiedzieć? - pytam i odwzajemniam uśmiech.
- Masz jakieś pasje albo zainteresowania? - pyta z ciekawością w oczach.
- Wypuść mnie to ci pokażę. - mówię. Chcę mu po prostu pokazać moją teczkę z rysunkami, może coś mu się spodoba.
- Co chcesz mi pokazać? - staje się jeszcze bardziej ciekawy.
- Zobaczysz. - mówię z uśmiechem.
Harry niechętnie schodzi ze mnie i siada na materacu, opierając się o wezgłowie łóżka, a ja wstaję i kieruję się w stronę mojej komody, przez cały czas czując wzrok Harry'ego na moich plecach. Otwieram jedną z szuflad i wyciągam swoją, wielką, skórzaną teczkę, w której trzymam wszystkie, moje rysunki. Odwracam się i idę w stronę łóżka i Harry'ego, który siedzi i mierzy mnie wzrokiem, zatrzymując swój wzrok na teczce.
- Co tam jest? - pyta, machając w stronę przedmiotu.
- Zaraz zobaczysz. - wspinam się na łóżko i siadam w ten sam sposób co Harry, który od razu oplata moje ramiona swoją ręką i mnie  do siebie przyciąga.
To urocze, że chłopak cały czas chce być blisko mnie i nawiązywać ze mną kontakt fizyczny.
Otwieram teczkę i wyjmuję pierwszy rysunek, który przedstawia krajobraz zachodu słońca nad jeziorem. Zrobiłam go pastelami suchymi i kredkami zanim tutaj przyjechałam, pamiętam, że zajął mi naprawdę wiele czasu, ale jestem z niego naprawdę dumna.
Harry odbiera ode mnie rysunek i uważnie mu się przygląda. Wydaje mi się, że jest nieco zdziwiony, ale też zachwycony tym, co widzi.
- Ty to narysowałaś? - pyta, i spogląda na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
- Tak. - mówię i się do niego uśmiecham. - Podoba ci się? - pytam i opieram swoją głowę na jego ramieniu.
- Tak! - jego głos jest pełny entuzjazmu, na co się uśmiecham - To jest zajebiste. - mówi i delikatnie odkłada rysunek na bok. - Nie wiedziałem, że tak potrafisz. - czuję jak muska czubek mojej głowy, następnie bierze ode mnie teczkę i zaczyna kolejno wyciągać moje rysunki, przy każdym wykazuje ogromny entuzjazm.
Przypomina mi się, że jakiś czas temu narysowałam Harry'ego, pamiętam też, że ostatnio przełożyłam go gdzieś na koniec teczki, żeby ktoś go czasem nie zobaczył. Jeszcze, żeby ktoś grzebał w moich rysunkach oprócz mnie, ale pomińmy ten temat.
Chciałabym pokazać go teraz Harry'emu.
- Pokażę ci coś. - mówię i chwytam za teczkę, którą Harry mi oddaje. Odpycham się od wezgłowia i krzyżuję nogi, pochylając się nad teczką i zaczynam przebierać palcami pomiędzy rysunkami, chcąc znaleźć kartkę, której właśnie szukam.
Po jakichś trzydziestu sekundach znajduję rysunek, który był bliżej końca niż sądziłam, ale to mało istotne.
Odwracam się do niego przodem i szeroko uśmiecham, co odwzajemnia. Podaję mu rysunek, patrząc na jego reakcję. Lekko się uśmiecham, kiedy jego oczy szeroko się otwierają, a on spogląda to na mnie to na rysunek.
- To jestem ja. - stwierdza z zdziwieniem ale i zafascynowaniem - Dlaczego mnie narysowałaś. - pyta i ilustruje moje oczy, oczekując odpowiedzi.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy byłam w centrum handlowym z Paulą i jej chłopakiem, a ty mnie obserwowałeś na każdym kroku? - pytam, a on kiwa głową. - Wydałeś mi się wtedy strasznie intrygujący i przerażający, a ja rysuję to, co wzbudza we mnie jakiekolwiek silne emocje. - tłumaczę.
- Przerażałem cię? - pyta i podnosi brew.
- Bardzo. - mówię, z lekkim uśmiechem.
- Ale już tak nie jest? - pyta, doskonale znając odpowiedź.
- Jasne, że nie. - przysuwam się do niego i muskam jego usta. - Dlaczego o to pytasz, skoro doskonale znasz odpowiedź?
- Chciałem to od ciebie usłyszeć. - odkłada rysunek do teczki i łapie za mój nadgarstek, przyciągając mnie do siebie. siadam okrakiem na jego udach i owijam jego szyję swoimi rękami, a on kładzie ręce ma mojej talii. - Pięknie rysujesz. - muska moją górną wargę. - Masz ogromny talent skarbie. - dodaje i szeroko się do mnie uśmiecha, co odwzajemniam.
- Cieszę się, że tak sądzisz. - mówię i wtulam swoją głowę w zagłębienie jego szyi, a chłopak owija swoje ręce wokół moich pleców, mocno mnie do siebie przytulając. - Chcesz jeszcze pooglądać moje rysunki, czy mam je już schować? - pytam i odsuwam się od niego, spoglądając na jego twarz.
- Możesz już schować. - uśmiecha się i muska moje usta, co odwzajemniam i też posyłam mu mały uśmiech.
Schodzę z nóg chłopaka i zaczynam wkładać wszystkie rysunki do z powrotem do teczki. Przez chwilę przypatruję się rysunkowi, który przedstawia Harry'ego i lekko się uśmiecham. Nadal jestem z niego zadowolona, ale zmieniłabym teraz kilka rzeczy.
W najbliższych dniach muszę wrócić do rysowania, stęskniłam się już za kreśleniem szkiców na białej kartce i trzymaniem ołówka w ręku.
Zamykam teczkę i schodzę z łóżka, kątem oka zerkając na Harry'ego, którego wzrok utkwiony jest na mnie. Odkładam skórzany przedmiot z powrotem do szuflady i zamykam ją swoją nogą.
Odwracam się i widzę, że Harry zmienił pozycję na leżącą, lecz cały czas patrzy na mnie takim wzrokiem, jakbym była czymś, czym się zachwyca.
Czuję jak moje policzki oblewają się głęboką czerwienią.
- Chodź tutaj skarbie. - mówi i rozchyla swoje ramiona, szeroko się uśmiechając.
W końcu ruszam się z miejsca i wchodzę na łóżko, a Harry od razu kładzie swoje ręce na moich biodrach i sadza okrakiem na swoich udach. Oplata swoje ręce wokół moich pleców i przyciąga mnie do siebie, a ja kładę swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Uwielbiam się do ciebie przytulać. - mówię i odsuwam się od niego spoglądając na jego przystojną, męską twarz.
- Chcę, żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć.
- Tak jest Harry. - mówię, patrząc w jego piękne, zielone oczy. - Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale przy tobie czuję się bezpiecznie jak nigdy dotąd. Mam wrażenie, że przy tobie już nigdy nie przytrafi mi się nic złego. - chłopak kładzie swoją  wielką dłoń na moim rozpalonym policzku.
- Nikt cię już więcej nie skrzywdzi, nie pozwolę na to. - mówi i z wielką czułością muska moje czoło.
- Nie możesz uchronić mnie przed wszystkim.
- Mogę spróbować. - lekko przechylam głowę i wpijam się w jego usta, chwytając oba, jego policzki w swoje drobne dłonie. Harry przemieszcza swoje ręce na zagłębienie moich pleców i mocno mnie do siebie przyciska, natomiast ja odrywam się od jego ust i składam małe muśnięcie na jego policzku. Zniżam swoją głowę i muskam wystającą kość na jego szczęce, jadąc z pocałunkami w jej wzdłuż. Zjeżdżam jeszcze niżej, składając linię pocałunków na jego szyi, na co Harry głośno wzdycha i przechyla głowę na bok. Muskam swoimi wargami jego obojczyk, zostawiając na nim mokry ślad, następnie przysysam się w to miejsce swoimi ustami, a chłopak wyjadę z siebie stłumiony pomruk i wplata swoje, długie palce w moje włosy. Odrywam się od jego skóry i delikatnie liżę to miejsce, czubkiem swojego języka. Odsuwam się nieco, od jego pachnącej skóry i spoglądam na małe, zaczerwienione miejsce. Delikatnie przejeżdżam po nim opuszkami swoich palców i spoglądam na Harry,ego, którego wzrok utkwiony jest w mojej twarzy.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, żeby zrobić mu malinkę, ale podobało mi się to. Mam tylko nadzieję, że nikt jej nie zobaczy, kiedy Harry będzie w pracy, czy u siebie w domu.
- Mam nadzieję, że nie będzie ci ona przeszkadzać. - przygryzam wargę, a Harry przyciąga moją głowę do swojej i wyrównuje nasze twarze, patrząc w moje oczy.
- Jasne, że nie będzie. - uśmiecha się lekko i muska moje usta. - Oznaczyłaś mnie. Od teraz wszyscy będą wiedzieć, że jestem tylko i wyłącznie twój. - dodaje i poszerza swój uśmiech, co odwzajemniam.
- To dlatego robiłeś mi malinki. - stwierdzam i podnoszę brew.
To urocze, że Harry robił mi malinki, żeby pokazać innym, że jestem jego. Chociaż nie wiem czy niewtajemniczeni mogą stwierdzać, patrząc na ten siny ślad, że konkretnie zrobił. Ale liczy się to, że ja wiem, że zrobił ją mój mężczyzna.
- Poniekąd. - mruga do mnie. - Ale też dlatego, że uwielbiam całować, zasysać i przygryzać twoją skórę. Z resztą ty też to lubisz. - pociera swój nos o mój.
- Masz rację. - zerkam na jego obojczyk, na którym wyraźnie widać już intensywnie fioletowy ślad. Harry przewraca nas tak, że leżę pod nim, a jego ciało znajduje się pomiędzy moimi nogami. Odgarnia moje włosy z twarzy, wpatrując się w moje oczy.
- Jestem tak, kurewsko szczęśliwy, że cię mam Aga. - ilustruje moje, zapewne nieco zakłopotane tęczówki. Patrzymy tak na siebie przez kilka sekund, a ja zupełnie nie wiem co mam odpowiedzieć. Kładę  swoją rękę na jego karku i przyciagam jego twarz do swojej.
- Pocałuj mnie Harry. - mówię, a chłopak niemal od razu wpija się w moje usta, mocno i namiętnie muskając moje wargi, które wręcz domagają się pełnych ust Harry'ego, starając się pokazać ile Harry dla mnie znaczy i co do niego czuję.
A czuję do tego chłopaka o zielonych oczach i kręconych włosach, naprawdę wiele.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej :) Wreszcie udaje mi się go wstawić na czas. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś z was tutaj zagląda i, że w końcu skomentujecie, bo zaczyna mi was brakować. Mam wrażenie, ze piszę to sama dla siebie. :/ Wiem, że nie powinnam robić tyle przerw, ale naprawdę nie miałam wyjścia. :((( Mam nadzieję, że zajrzycie tutaj po wakacjach i dacie jakiś znak, że o mnie nie zapomniałyście. Obiecuję, że po wakacjach będę wstawiała rozdziały regularnie.
Co do samego rozdziału, mam nadzieję, że na ten moment podoba wam się relacja Harry;ego i Agi. Mogę oznajmić, że niebawem zacznie się to wszystko bardziej rozkręcać, będzie się dużo dziać, mam mnóstwo pomysłów, które mam nadzieję, spodobają się wam.
Nie mogę się doczekać, aż zacznę pisać kolejny rozdział. :))))
Do następnego. <3333333333333333333333333333333333333333333 Kocham was <3